Wołanie o wołacz!
Wkurza mnie "Taniec z gwiazdami" z powodu zwracania się przez Katarzynę Skrzynecką do wszystkich w MIANOWNIKU! Razi mnie to nieustannie, bo uważam, że jest winna tego, iż miliony Polaków będą mówić tak jak ona, czyli błędnie - moim zdaniem.
Co na to Wikipedia?
"Często słyszy się, że wołacz jest w języku polskim formą zanikającą, coraz częściej zastępowaną przez mianownik. Jest to częściowo prawdą, jednak zjawisko to dotyczy przede wszystkim imion osobowych - formy typu „Marek!”, „Agnieszka!” są w dzisiejszym języku polskim (zwłaszcza mówionym) znacznie powszechniejsze niż „Marku!”, „Agnieszko!”. Używanie imion osobowych w wołaczu w języku mówionym jest dzisiaj odbierane jako bardzo formalne lub też żartobliwe. W języku pisanym, zwłaszcza oficjalnym, zastępowanie wołacza mianownikiem jest natomiast uznawane za błąd językowy. Stąd też zwracając się do adresata np. w liście używa się zawsze wołacza, także w przypadku imion."
Czyli - przesadzam? Jak jest poprawnie? Gdy używam wołacza to jest to odbierane "jako bardzo formalne lub też żartobliwe"? Postudiowałem i do niczego nie doszedłem. Jeśli ogół tak używa to staje sie to poprawne, właściwe? Niestety w haśle nie określono, czy dzisiejszy odbiór staje się normą czy jest to odbiór błędny językowo! Zdanie "często słyszy się, że wołacz jest w języku polskim formą zanikającą" nie informuje, czy częstotliwość słyszenia tworzy nową regułę...
Może więc, per analogiam, jeśli ogół wybrał PiS, to jest to właściwe i poprawne? Powinienem się podporządkować? Czy tendencję językową można uogólnić do zachowań politycznych? Chyba wolę pozostać w odbiorze jako człek bardzo formalny a nawet żartobliwy!
Wołanie o wołacz jest wołaniem na puszczy???
ps. wysłałem zapytanie do Poradnika językowego prof. Mariana Bugajskiego prowadzonego przez Radio Zachód - czekam z niecierpliwością na odpowiedź!
ps.ps. Szukajcie, a znajdziecie! W Poradni językowej znalazłem wypowiedź nieocenionego Profesora Bralczyka, który pewnemu inżynierowi udzielił odpowiedzi wnoszącej nieco światła:
"odmiana imion i nazwisk:
Czy postępująca (?) maniera używania dopełniacza i wołacza w brzmieniu mianownika w stosunku do nazwisk i imion własnych została już „prawnie usankcjonowana”? Czyli zgodnie z regułami poprawnej polszczyzny można informować o przyznaniu nagrody dla Michała Prosty? Bo zwracanie się do rozmówcy „Grzegorz, zechciej skomentować” jest już właściwie nagminne? Jeżeli tak, to przepraszam za zawracanie głowy. To pierwsze jest powszechną manierą polskich księży, którzy przy wyliczaniu intencji Mszy św. na cały tydzień preferują taką właśnie formę. Przecież jak parę tysięcy osób słyszy to tydzień w tydzień, to nawet podświadomie nabiera złych manier. Czy nie można by z tym czegoś zrobić? O telewizji już nie wspomnę, bo ona chyba niereformowalna. Jeżeli oczywiście trzeba, bo może ja ciągle tkwię w Średniowieczu, a ludzkość dokonała tu jakichś istotnych zmian, których nie umiałem przyswoić?Może rozesłać jakąś ulotkę do seminariów, gdzie tych księży szkolą. Albo do kurii? Dziwny pewnie jestem, bo „techniczny”, a jakoś to mnie niemiło dotyka.
Pozdrawiam, W. Reczek (dr inż.)
Szanowny Panie Doktorze, „Nagroda dla Michała Prosty” byłaby w porządku, gdyby Michał nosił nazwisko Prosta - i tak to w pierwszej chwili zrozumiałem. To oczywiste, że odmienialne nazwiska (a takich jest ogromna większość) nie tylko można, lecz koniecznie trzeba odmieniać! Rozumiem księży (choć to zjawisko bardziej z wojskiem mi się kojarzy), że dążą do wygody i do tego, by nazwisk nie przekręcać, ale w ten sposób po prostu grzeszą błędami językowymi!
Jednak szczególna relacja między mianownikiem i wołaczem zasługuje na uwagę. Mamy nie tylko „Grzegorz, powiedz...”, ale i „Przyszedł Kaziu”. Ponieważ wołacz nie włącza się w składnię zdania, nie jest rządzony przez czasownik, możemy go potraktować nieco inaczej. Proponowałbym uznanie, że w funkcji „drugiej osoby rzeczownika” może wystepować nie tylko forma wołacza („Grzegorzu, czy wiesz...”), lecz także mianownika („Wiesz, Grzegorz...”). Różnica byłaby m.in. stylistyczna: do kogoś, wobec kogo szacunek wyrażam, użyję zawsze wołacza.
Pozdrawiam serdecznie — Jerzy Bralczyk, Uniwersytet Warszawski"
Moje gratulacje dla dr. inż. Reczka - dotarł do odpowiedzi na dręczące go pytania! Choć Pan Profesor dokonał uniku-złagodzenia - nie odpowiedział: zawsze powinno się stosować wołacz, tylko wspomniał o szacunku. Zakładam jednak, że szacunek Katarzyna Skrzynecka powinna okazywać wszystkim w programie, a zwłaszcza językowi polskiemu!
5 komentarzy:
żebyż to jedyna "wada" KS...
ok, jest więcej takich językowych potworów, chyba bolesniejszych niż brak wołacza, ale doskonale Cię rozumiem
To natywni użytkownicy danego języka determinują co jest poprawne poprzez użytkowanie danego języka, nie jakieś rady czy zasady. Stwierdzenie, że "miliony polaków błędnie używają swojego języka" jest po prostu śmieszne i żałosne, ponieważ to język jest narzędziem (i niczym więcej) służącym ludziom. Słowa klucz - narzędzie, służący. Nie róbmy religii z narzędzia, tak jak budowniczy nie robi religii z wiertarki. Istnieje tysiące ważniejszych spraw od takich błachostek, więc do jasnej cholery przekierujmy swoją uwagę na to, co się LICZY.
Badzo mnie sie podobuje komyntorz anunimowego.
Weź se chopie wynidź na ulicu, to posłyszasz co siem LICZY
wóda, kasa i kiłbasa, "do jasnej cholery"
z póważanim
Marcin Strzelecki
PS. bedem cie cytował, dzienki!
PS. 2
przy okazji, "istnieje" to tysiąc, tysiące zaś "istnieją"
nieświadomość tego, co jest podmiotem naszego zdania to nie tylko "błachostka" (tak jak nieświadomość pisowni słowa "błahostka")
to sygnał, informujący nas o tym, jak działa umysł mówiącego, na ile wie co mówi, jak poważnie można go traktować, słowem –czy jest głupi czy nie
kiedyś brałem udział w "performance" pewnej greckiej artystki, która (dużo wcześniej, dzieki sporym dawkom męskich hormonów) zapuściła wąsy, oblała się wodą, posypała ziemią, palcem na ciele wypisała "nic et nunc"…
no i – myślę sobie wtedy – co z tego?
pa pa
PS. 3
Wybaczcie proszę nawałnicę myśli, to już ostatnia.
Komentarz anonimowego dał mi wiele do myślenia. Raz jeszcze dziękuję.
Budowniczy nie robi religii z narzędzia, lecz w sposób fachowy (in spe) go używa.
Można wiertarką wiercić dziury (trywialnie).
Można też mieszać koktajle albo ciasto na naleśniki (sprytny hacking).
Można też (przez nieumiejętne używanie narzędzia), wwiercić się w instalację elektryczną, zrobić sobie dziurę w nodze albo stojącemu obok chlasnąć wiórem w oko (oj, słabo!).
Oczywiście, język to narzędzie. Często jednak narzędzie kompromitacji.
Ostatecznie, wszystko wokół nas to narzędzie.
Fach w stosowaniu narzędzi wymaga pewnego wysiłku.
Może, coraz mniej nam się chce (a obserwacja świata kastruje motywację), więc idziemy na skróty.
O to tu idzie, mój drogi Anonimowy Misiu Pluszowy…
pozdrawiam
i - rzecz jasna – niech nam żyją: wóda, kasa i kiełbasa!
(albo, jak mawiali moi sąsiedzi menele: wóda szpara i gitara!)
ciumam
Prześlij komentarz