29 gru 2006

Ideał sięgnął bruku...


Waldemar Łysiak przed laty był moim idolem - świetne pióro, wielbiciel Napoleona, kapitalny gawędziarz historyczny i na dodatek architekt. Mam wszystkie jego książki wydane w peerelu, który go niszczył i zwalczał, o czym dowiedziałem się ze zdumieniem, wiedząc, ile książek mu wydano w tych strasznych dla niego czasach... Teraz w księgarniach z tanimi książkami kartkuję jego liczne twory, ale żaden mnie nie przekonał do zakupu - za bardzo zieje z nich nienawiścią!

Ma WŁ wierne grono wielbicieli, może wyrosłe już w IIIRP. Pewnie woli tych, co wyrosną w IVRP...

ps. Panie Waldemarze - od lat nie podoba mi się oprawa graficzna Pańskich książek - jest przeładowana, nachalna. A może tylko upodobniła się do stylu pisania?

Czy można zgwałcić prostytutkę?

Andrzej Wicepremier Lepper temu problemowi poświęcił trzy lata dogłębnych badań oralno-leptycznych. Obiekty badań do dziś wspominają ofiarnego badacza ze wstrętem i niechęcią.

„Newsweek” pod tytułem „Od rządu do nierządu” donosi o kliencie warszawskich zamtuzów - „Na samo jego wspomnienie prostytutki dostają gęsiej skórki. To najbardziej znienawidzony klient warszawskich agencji towarzyskich. Andrzej Lepper. Wicepremier„.

Temat podjęła również Gazeta Wyborcza. Samoobrona przed gwałtem na prostytutce powinna być teraz obowiązkowym szkoleniem w stołecznych agencjach towarzyskich!

Andrzej Wicepremier Lepper realizuje czynem renesansowe ideały, że nic co ludzkie nie jest mu obce. To twórcze podejście do misji IVRP(RIP) – oczyścić Polskę z brudów poprzednich plugawych rządów i nierządów! Najlepiej spirytusem ziemniaczano-buraczanym!!!

Złamanabrona pomaszerowała na kolanach na Jasną Górę, by ślubować czystość i uczciwość i gdzie uzyskała widocznie odpust zupełny, bo warchoł-premier dostąpił łaski ponadgodzinnej audiencji w TVTrwam. Miał tak możliwość porechotać z oskarżających kobiet, przy dyskretnie aprobującym uśmieszku dobroci prowadzącej w sutannie...

28 gru 2006

GDY ŻYŁY DINOZAURY (8)

Mimo że ja wybierałem wszystkie asortymenty ubraniowo-obuwnicze, to wyszedłem na tym nienajlepiej... Po powrocie do naszych baraków dobra wszelakie zostały wywalone na podłogę i obozowicze rzucili się do kompletowania sortów. Ja, głupi, zacząłem najpierw szukać efektownej bluzy żołnierskiej, możliwie mało uszkodzonej... Czemu nie wybrałem sobie od razu wszystkiego na miejscu, w Leningradzie? Może nie pomyślałem o tym, przytłoczony nadmiarem niewiarygodnych wrażeń? Pewnie byłem w szoku i myślenie miałem spowolnione albo wyłączone...

Skończyło się na tym, że miałem dość elegancką bluzę, lekko naddarte portki i dwa, wybierane na końcu, różnowymiarowe trzewiki – jeden ciut za mały a drugi ciut za duży! Męczyłem się w nich przez parę dni. Do pierwszych deszczów. Po pierwszych opadach ziemia się rozbłociła i trzewiki rozmiękły. Szybko przywieziono nam gumiaki, wszystkie w porządnych kompletach – lewe z prawymi. Każdy znalazł odpowiednie i już do końca paradowaliśmy w nich, nie bacząc, czy upał czy słota. Wymagały oczywiście poznania skomplikowanej sztuki otulania stopy onucą. Byliśmy zdolnymi komsomolcami i wkrótce onuce były nam tak wygodne jak banalne, kapitalistyczne skarpety.

Wyglądaliśmy w grupie jak nieco zaniedbany oddział partyzancki albo jak dobrze wyglądający jeńcy wojenni. Wożono nas na roboty sowchozowym autobusem, który miał jednak swoje lata i odmawiał co kilka dni posłuszeństwa. Wtedy, chcąc nie chcąc, wędrowaliśmy dobrych parę kilometrów pieszkom. Pod koniec tygodnia obserwowaliśmy wzmożony ruch eleganckich autokarów z Finlandii, wypełnionych rozbawionymi turystami, którzy już od granicy raczyli się płynnymi środkami rozweselającymi. Pewnego dnia, gdy znowu smętnie wędrowaliśmy poboczem szosy Helsinki – Leningrad, ktoś podniósł ręce i splótł dłonie za głową. Reszta szybko to podchwyciła i zmieniliśmy się nagle w smętną grupę jeniecką. Przejeżdżające autokary zwalniały a zdumieni pasażerowie zaczęli gorączkowo filmować nieoczekiwany widok. Dobrze, że nie było z nami Rosjan, bo skończyłoby się nieciekawie. Na szczęście dla nas te filmy nie trafiły do zachodnich telewizji, bo mogłyby wywołać burzę. Ciekawe, czy w tym czasie w okolicach Leningradu istniały jakieś łagry Gułagu?

W mojej bluzie brakowało guzików, więc postanowiłem, będąc już w Tallinie, o czym potem, zakupić odpowiednie guziki w sklepie armijnym. Elegancki salon, przestronny i pusty. Pod szkłem lad ujrzeliśmy konstelacje różnistych guzików, wspaniałości wszelakich pagonów, łącznie z kipiącymi złotem cudami admiralskimi. W jednej gablocie zaintrygowały nas dziwne prostokątne blaszki, różnej wielkości. Wszystkie były regularnie podziurkowane - wyglądały jak chassis, czyli podstawki pod montaż lamp elektronowych... Ale co robiłyby w takim sklepie? Zapytałem młodą sprzedawczynię co to za tajemnicze ustrojstwa. Okazało się, że są to płytki do wszywania na piersi marynarki munduru galowego a dziurki służą do wpinania licznych orderów, odznaczeń, gwiazd. Mądry naród a głowy radzieckie - nie od parady. Przecież te tony blach mocowane do bohaterskich piersi poobrywałyby delikatny materiał. A tak to jeszcze owo wzmocnienie przy okazji mogło powstrzymać wrażą kulę, gdyby jakiś szaleniec chciał na paradzie postrzelić Bohatera Związku Radzieckiego.

Guziki sprzedano mi tylko ciemnozielone, ze sztucznej masy. Na złocone nie zasługiwałem. Nawet te zwyczajne sprzedano z pewną nieufnością, zlekka tylko rozwianą szczerym uśmiechem i deklaracją, że to na pamiątkę. Pamiętam zdumienie pasażerów paryskiego metra, gdy w tłoku oglądali z bliska te guziki na mej piersi, podczas włóczęgi autostopowej po Francji. Czyżby bluza nie pasowała im do podartych dżinsów? Były przecież naprawiane kolorowymi haftami. To była taka słowiańska wariacja na ówczesną młodzieżową modę pseudomilitarną czy raczej mundurową, płynącą z Zachodu. Nasze bluzy były sensacją rajdów studenckich, w których często uczestniczyliśmy. Z Wrocławia w Sudety nawet zwykłym pociągiem dojeżdżało się dosyć szybko...

Od lipca nie wracałem do wspominków kombatanckich, więc przy końcu roku pora powrócić do martyrologii, zwłaszcza że dziś odwiedzi mnie druh z tamtego łagru. Leszek tak znielubił socjalizm, że w przeddzień stanu wojennego wyemigrował z żoną i córkami do Afryki Południowej. Tam doczekał rozpadu obozu socjalistycznego postępu i stwierdził, że RPA stała się jedną z enklaw komunizmu i to z czarną twarzą. Już jest Australijczykiem...

27 gru 2006

rozważania na koniec roku...(2)



Przetoczyła się dyskusja o komercjalizacji Świąt Bożego Narodzenia.

Ten obiekt pochodzi z ciekawej strony , na której jest kilka innych interesujących kreacji, stworzonych przez Jogina.

rozważania na koniec roku...

Zaczynają mnie nudzić blogi... Tu powinienem wstawić wyszeptnik – taką odwrotność wykrzyknika, ale nie istnieje on ci. Z braku onego wstawiam wielokropki, co powoduje, że pisanie moje staje się jakieś niedokończone, niezdecydowane...

Po pierwsze – na ogół wpisy blogowe są za długie...
Po wtóre – ostatnio z długich, to tylko wpisy socjopatycznej malkontentki bez chęci rejterady przyswajam – czyżbym sam zaczynał malkontencić? A może ona nie taka socjo-patyczna? Może po prostu – sym-patyczna? I bon-kontentna?
Po trzecie – jeśli komentarzy jest ponad sto, to przestaję wchodzić... Jeśli do pięćdziesieciu, to daję radę poczytać bez znużenia.
Po czwarte – zaczynają być mi obojętni prawomyślni i nawet prawoskrętni – może dlatego, że zsuwam się z platformy i być może nie mam już gruntu pod nogami... Przydałaby się jakaś tratwa do dryfowania. Albo może zapiszę się do Partii Kobiet na zasadach Członka Wspierającego – chyba taka nazwa nie bardzo pasuje... Ostatnio jeśli członek partii to głównie w samoobronie!
Po piąte – tematy depeszowe i polityczne mnie niesmaczą – pewnie nadchodzi znowu pora na zanurzenie się w przeszłość... No future???

Wystarczy, bo sam siebie nudzę...

25 gru 2006

WESOŁYCH ŚWIĄT!

TRADYCYJNE STAROPOLSKIE MERIKRISTMAS
DLA WSZYSTKICH PRZYJACIÓŁ I WROGÓW!

DOSIEGO NIJUJERA 2007

21 gru 2006

Jacques Loussier

W Diapazonie podano, że pianista Jacques Loussier urodził się w 1934 roku 26 października w Angers we Francji. Ten pianista, aranżer i kompozytor, do historii muzyki wszedł jako niedościgniony, jazzowy interpretator dzieł muzyki klasycznej. (...) Jacques Loussier po raz pierwszy przedstawił swe niekonwencjonalne interpretacje w 1959 roku prezentując autorskie Bach Trio w programie dzieł wybitnego kompozytora (w swingującej stylistyce).

Zaskakująca popularność koncertów "Bach na jazzowo" stworzyła w muzyce rozrywkowej nową jakość. Dla francuskiego pianisty (aspirującego przecież do miana twórcy jazzowego) była inspiracją, która niebawem przerodziła się w stylistyczną manierę. We wczesnych latach sześćdziesiątych Loussier nagrał cztery kolejne, jazzujące albumy z dziełami Bacha, by w latach siedemdziesiątych zainteresować się także twórczością innych kompozytorów.

W kręgu zainteresowań znaleźli się zarówno Mozart, Vivaldi, jaki i autorskie kompozycje łączące elementy muzyki klasycznej, jazzu, a nawet rocka (album "Lumiers"). Nagrania z jazzowymi interpretacjami muzyki Bacha (sprzedane w milionowych nakładach) utrwaliły popularność pianisty, ale także prowokowały artystę do realizacji innych, muzycznych wyzwań (takim była wspólna sesja z jazzowym pianistą Bobem Jamesem oraz ich brawurowa transkrypcja muzyki Bacha na syntezatory).

Kiedy w 1995 roku pianista podpisał kontrakt z jazzową wytwórnią Telarc Records wiadomym było, że ta elitarna wytwórnia zobliguje Loussiera do realizacji kolejnych nagrań. W krótkim czasie powstały albumy z jazzowymi interpretacjami kolejnych dzieł J.S.Bacha. Artysta przedstawił także własne wersje "Czterech Pór Roku" A.Vivaldiego, "Gymnopedies" oraz "Gnossiennes" Erica Satie, a także kolejny bestseller - "Borelo" M.Ravela. Coraz częściej sięgał do dzieł Bacha: w 1999 roku wydał kolejny album "The Bach Book" oraz "Take Bach". Ta najnowsza jazzująca wersja koncertów fortepianowych J.S.Bacha została wykonana wraz ze współpracującymi z J.Loussierem muzykami - kontrabasistą Benoit Dunoyer De Segonzac i perkusistą André Arpino oraz tureckimi pianistkami Guther i Suher Pekinel.

Patrycja Wołoch w HI-END.pl podaje wiele dodatkowych informacji:
Loussier już jako dziecko, ucząc się gry na fortepianie, odkrył i pokochał muzykę J. S. Bacha. Nie poprzestał jednak na ćwiczeniu pasaży, akordów i fug, lecz szukał nowych rozwiązań, "brzmień", bawił się harmonią i improwizował. Później, studiując fortepian u Yves`a Nata w Paryskim Konserwatorium, wprowadzał kolegów w świat Bacha "na jazzowo". To stało się zaczątkiem wydarzeń, które obrodziły legendarnym pierwszym albumem Jacques Loussier Trio pt. "Play Bach".

Pierwotny skład trio rozpadł się w 1978 r., przekonawszy świat muzyczny do sięgania po tak wdzięczne tematy, jak muzyka klasyczna i zapisawszy w swym dorobku ponad sześć milionów płyt oraz miano cudu muzyki popularnej lat 60. Na przełomie lat 70. i 80. Trio Loussiera (w nowym składzie) skupiło się bardziej na nagraniach sesyjnych niż koncertowych, a sam Jacques wypracował sobie miano jednego z najbardziej liczących się kompozytorów i wykonawców eksperymentujących z muzyką elektroakustyczną. Skłonił się bardziej ku małym, kameralnym koncertom dla wysublimowanej publiki. Przedstawiał muzykę będącą połączeniem jazzu i rocka z klasycznymi brzmieniami.

Już od czasów pierwszej płyty z cyklu "romansów" z Bachem Loussier był proszony o próbę eksperymentów z innymi kompozytorami. Bronił się długo, uważając Bacha za jedynego kompozytora posiadającego naturalnie inspirującą linię basu i improwizujący charakter tematów oraz harmonię skorą do przekształceń, a jednocześnie całość ujętą w zwarta, zamkniętą formę. Przez parę lat powstawał szkic "Czterech pór roku" Vivaldiego, aż wreszcie Loussier podjął wyzwanie i w 1992 wydał "Vivadi The Four Seasons".

Jacques Loussier ma również własną stronę, na której prezentuje biografię, kończącą się stwierdzeniem, że jest on THE WORLD'S FINEST PIANIST OF HIS KIND , z czym można się zgadzać lub nie.

Od siebie dodam, że Jacques Loussier odkrył dla mnie Erika Satie, którego ze zdumieniem i zachwytem zacząłem poznawać w cudownych miniaturach fortepianowych. Ostatnio zdobyłem też transkrypcje tych perełek na gitarę i flet (!), dokonane przez Steva Hacketta, gitarzystę wsławionego graniem w grupie Genesis. Muzyka Satiego jest dla mnie melancholią, tajemnicą, spokojem. Warto posłuchać Erika Satie w każdym wykonaniu! Na pewno jest dobry na święta! I na codzień...

Zastrzyk w cukrzycę

Wiemy jak leczyć cukrzycę pierwszego typu - poinformowali na łamach czasopisma "Cell" naukowcy z Kanady

W cukrzycy pierwszego typu zniszczeniu ulegają komórki trzustkowe produkujące insulinę - hormon odpowiedzialny za poziom cukru w naszym organizmie (w cukrzycy typu drugiego insuliny jest pod dostatkiem ale nasze komórki stają się na nią niewrażliwe). Naukowcy od dawna podejrzewali, że w cukrzycy pierwszego typu komórki trzustkowe atakuje własny układ odpornościowy chorego. Nie wiedzieli jednak, co prowokuje ten atak. - To nieprawidłowe włókna nerwowe dochodzące do trzustki - uważają Kanadyjczycy. Spróbowali je wyeliminować u chorych myszy za pomocą wstrzyknięcia tzw. substancji P. Metoda okazała się skuteczna. - Objawy cukrzycy się cofnęły, a trzustki większości zwierząt zaczęły pracować najzupełniej prawidłowo - piszą w "Cell" autorzy odkrycia.

Kilka dni temu usłyszałem tę wiadomość w radiu a dopiero dziś jej powtórzenie w Gazecie Wyborczej. Jest to informacja dla mnie ważna i dla wielu innych, ich rodzin i znajomych. Takich nowości w ostatnich latach słyszałem wiele i potem ucichły bez rezultatów. Może wreszcie, w 8o lat od odkrycia insuliny, jakiś przełom? Aż trudno uwierzyć...

Co ciekawe - insulina została odkryta w 1922 roku przez Fredericka Bantinga i jego asystenta Charlesa Besta. W 1923 za odkrycie insuliny Banting otrzymał Nagrodę Nobla. Obaj naukowcy byli Kanadyjczykami. Ich młodszym kolegom też życzę zdobycia Nagrody Nobla - jak najszybciej!

20 gru 2006

Muzyka łagodzi obyczaje?

Ni cholery nie łagodzi, o czym przekonuję się stojąc w korku. No chyba że puszczę sobie Jacquesa Loussiera - wspaniałego pianistę francuskiego, który od kilkudziesięciu (!) lat transkrybuje na jazz klasyków. Może używam trudnych wyrazów, ale gości z Samoobrony się nie spodziewam...

Ale miało być o czymś innym, choć fortepian też tu najważniejszy. Zespół Refugee powstał w czasach, gdy ojciecromana ganiał po peerelu za dinozaurami.

W sierpniu 1971 roku w skład zespołu Yes wszedł Rick Wakeman. Wydarzenie to z pewnością ucieszyło fanów grupy, ale stało się także przyczyną powstania zespołu Refugee. Po pewnym czasie dla menadżerów Yes stało się jasne, że Wakeman odejdzie. Zasadniczą kwestią do rozstrzygnięcia pozostawał jedynie termin tego wydarzenia. Decyzje poszły szybko. Wybrano Moraza, jako następcę Wakemana. Moraz uwielbiał Yes od momentu, kiedy zobaczył ich na koncercie w Bazylei. Ten klasycznie wykształcony muzyk specjalizujący się w instrumentach klawiszowych, uległ czarowi muzyki angielskiego zespołu, w którym prawie wszyscy nie posiadali wykształcenia muzycznego. Problem tkwił w tym, że nie można było złożyć propozycji Morazowi, ale można było go zaprosić do Anglii i wciągnąć w nurt showbiznesu. Tak zrodził się pomysł zespołu Refugee. Towarzyszami w poczekalni do sławy, mieli być dla Moraza dwaj ex-współpracownicy Keitha Emersona z grupy The Nice, Brian Davison i Lee Jackson. Czas Moraza nadszedł w sierpniu 1974 roku. Kiedy już po części dokonano nagrań drugiej płyty Refugee (ciekawe, gdzie są te nagrania?), Wakeman definitywnie poróżnił się z pozostałymi członkami Yes. Czas Refugee skończył się. Poczekalnia została zamknięta.

Zamiast kompilować - zacytowałem, bo tak naprawdę chcę tylko zareklamować, tfu! - zachwalić tę płytę - pierwszą i jedyną płytę zespołu Refugee, bez tytułu... Słucham tego krążka już któryś raz i ciągle się zachwycam ponadczasowością granej muzyki.
I choć autor powyższej notki pisze o Yes, to mi muzyka ta najbardziej przypomina Emerson, Lake & Palmer z domieszką Petera Gabriela. Patrick Moraz widział Yes w Bazylei również dlatego, że jest Szwajcarem. Mam jakąś płytę solową Moraza, która mnie zlekka nudzi... Refugee może dlatego jest tak interesujące, że ma w sobie dwie trzecie z zespołu Nice czyli protoELP.

Posłuchajcie - warto!

19 gru 2006

Idą Święta...

Jak informuje Gazeta Wyborcza - Betlejemskie Światełko Pokoju i chanukowa świeca u prezydenta:
- Z harcerzami przynoszącymi Betlejemskie Światełko spotykałem się jeszcze jako prezydent Warszawy i bardzo się cieszę, że mogę się z nimi spotkać już jako prezydent całego kraju" - powiedział prezydent.
Również wczoraj prezydent dostał świecę chanukową od przedstawicieli mniejszości żydowskiej Michaela Schudricha i Piotra Kadlcika.

To wreszcie zwykła, ludzka, normalna informacja. I Pan Lech Prezydent Kaczyński uśmiechnięty...
Idą Święta...

Czyszczenie szamb (2)


Dziennik zaproponował nam kolejny mikołajkowy prezent przedświąteczny.
Polacy tegoroczne świeta mają pełne niespodzianek i politycznych atrakcji, od których odechcieć się może jedzenia tradycyjnych wigilijnych potraw.

Jakoś przy takich narodowcach człowiek staje się, nie wiadomo kiedy, kosmopolitą i europejczykiem...

18 gru 2006

Małpa w czerwonym...

Małpa w czerwonym i spieprzaj dziadu, czyli potyczki lub potknięcia prezydenckie...

Pan Prezydent, otoczony w domu i w pracy pięknymi kobietami, przyzwyczaił się do odzwierzęcych zdrobnień/zgrubień, więc małpa w prezydenckich ustach może być rzeczywiście komplementem. Może o tyle niebezpiecznym, że powodującym poszukiwania wzorców w tym najbliższym otoczeniu!

15 gru 2006

CZYSZCZENIE SZAMB

W ramach przedświątecznych porządków...

Lepper sczyścił „Leppkie Ręce” Łyżwę.
Giertych wyczyścił LPR z MW.
Wiceprezes Polskiego Radia oczyścił je z esperanta , przypomniawszy wszystkim, że Zamenhof bardziej Żydem był niż Polakiem. Na tym rasowym odkryciu ten rasowy spec zaoszczędził 48 tysięcy złotych, co daje 16 tysięcy euro.
Może jakiś kolejny nominat genetycznie patriotycznie polski (najlepiej wszech-) przeczyści naszą literaturę, by dzieci nam nie tumanili tacy łżepolacy jak Tuwim, Brzechwa, Leśmian czy Lec.

Wesołych Polskich Świąt!

14 gru 2006

13 grudnia roku pamiętnego...

Wczoraj trafiłem na Rynek wrocławski i zobaczyłem wystawę dotyczącą rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Wśród kilkunastu plansz jedna pokazuje prasę podziemną i w środku samym, wśród różnych pisemek, jest też Ślepowron, który pichciłem z przyjaciółmi w mieszkaniu.
Parę miesięcy temu (we wrześniu) pokazałem tu w blogu skromne cztery stroniczki jedynego posiadanego przeze mnie numeru inauguracyjnego. Jakoś się uchował, choć starałem się, by w mieszkaniu nie było żadnego śladu antyrządowości. Wydaliśmy tylko kilka numerów latem 1982 roku, w pierwszych wrednych miesiącach stanu wojennego...

13 gru 2006

Prawo i sprawiedliwość Kalego: Giertych może kłamać – o Giertychu nie można kłamać!

Giertych ma przeprosić Michnika:
Sąd okręgowy w Warszawie 12 grudnia 2006 nakazał Romanowi Giertychowi przeprosić Adama Michnika za nazwanie red. naczelnego Gazety Wyborczej byłym partyjnym aparatczykiem".

Roman Giertych 11 grudnia 2006 zaproponował wprowadzenie specjalnych sądów prasowych, zaostrzenie przepisów dotyczących umieszczania przez gazety sprostowań, kary finansowe za publikowanie "ewidentnych kłamstw" - takie zapisy zawiera projekt nowelizacji prawa prasowego.

A może coś takiego: wprowadzenie specjalnych sądów politycznych, zaostrzenie przepisów dotyczących umieszczania przez polityków sprostowań, kary finansowe za wypowiadanie "ewidentnych kłamstw" - takie zapisy zawiera projekt nowelizacji prawa zaproponowany przez jotesza w imieniu Narodu!. Za trzykrotne świadome kłamstwo dożywotni zakaz zajmowania się polityką!

Miss misji specjalnej

Szczere oblicze Anity Gargas troszkę przypomina mi szczerze zatroskane twarze prominentek złamanejbrony, szczerze broniących najtwardszych członków partii molestoratorów.

Anita Gargas jest misjonarzem misji specjalnej, szerzącą dobrą nowinę o złych agentach. Wiarygodność TVPiS rozszerza się z szybkością pożaru w buszu. Kultura buszu, którą można zwać kulturą polityczną 4erpe, rozszerza się w TVPiS!

Dzięki TVPiS wzrasta zainteresowanie telewidzów książkami...

12 gru 2006

Spieprzajcie, Dziady!

Dostałem mail od Przyjaciela z Australii - na końcu dopisał: "W zalaczeniu kopia dosyc przerazajacego artykulu Jana Nowickiego (aktora?) z Polski"

Spieprzajcie, dziady!

Nie o „Cracovii", nie o „Wiśle” - ale o politykach będzie. Czy wy zatraciliście tak dalece instynkt samozachowawczy, że już nie słyszycie, nie widzicie, nie czujecie - jak bardzo mamy was dość?

Wszystkich. Tych z lewa, prawa, centrum i rogatek.

Że gardzimy waszą interpretacją prawa i sprawiedliwości i śmiejemy się z waszych prób samoobrony, że wasza liga przypomina piłkarską, a obywatel woli bardziej stać twardo na ziemi niż trzymać się chybotliwej krawędzi platformy bez kół. Na Kardynale Stanisławie Dziwiszu spoczywa obowiązek umiarkowanej w tonie reprymendy - pod waszym adresem - my, zwyczajni grzesznicy, którzy kiedyś będą smażyć się w piekle, mamy przynajmniej tę satysfakcję, że - wzorem prezydenta Rzeczpospolitej - możemy twardo warknąć wam w oczy -spieprzajcie, dziady!

My chcemy żyć i pracować w spokojnym domu. Dla siebie i naszych rodzin. Nie możemy od rana do wieczora patrzeć na twarze, które brzydną proporcjonalnie do powiększającej się szpetoty ich wystąpień, decyzji, obłudy i zwykłych przestępstw. Jak długo jeszcze każecie nam wami pogardzać? Ile jeszcze usłyszymy od was oświadczeń, które nawzajem się wykluczają?

Jakim prawem taki Andrzej Lepper może „cenić ludzi szanujących prawo", skoro on sam i jego wasale tak często się z nim rozmijają? Ze zwykłego słowa „przepraszam”, które dla dobrze wychowanego człowieka tyle znaczy co oddech, zrobiliście jakiś poważny oręż, odkupienie win, hasło, sentencje wyroku, co - obok symbolicznej kwoty wpłacanej na zbożny cel - musi się ukazać w gazetach.

Śmieszni jesteście chłopaki. Peryferyjni, prowincjonalni, zepsuci do szpiku kości. Prosimy, wydajcie sobie (za każde pieniądze!) gazetę, tylko i wyłącznie dla siebie. W niej możecie się opluwać do woli, popisywać rzekomą bezkompromisowością i talentami do wizjonerskiej naprawy Rzeczypospolitej. Od pierwszej do dziesiątej. Niech wasze medialne tuby kosztują naród nawet majątek. Nieważne, opłaci się.

Ale wara od naszych oczu, uszu i nosów. Naszymi gwiazdami niech będą: omijający Rydzyka Bóg, artyści, zwyczajni ludzie, zwierzęta, wschody i zachody słońca, woda, ziemia, praca, pory roku. Ale nie wy. Nie wy - na Chrystusa!!!

Nie woźcie się w opancerzonych samochodach i niech tylu „byków" w czarnych garniturach was nie osłania. My naprawdę nie chcemy was zabić. Nie zasługujecie nawet na to, żeby być celem uświęcającym środki. Żyjcie sobie spokojnie w enklawie żałosnych złudzeń, ale błagamy!-na własny koszt. Skończcie raz na zawsze z „przepraszam" i nie zawracajcie nam także dupy tym, kto komu podał rękę, a kto komu nie. Zachowujecie się jak dzieci w piaskownicy.

Obrażacie naszą inteligencję, nudzicie nas, żenujecie, przerażacie! A fakt, że was wybraliśmy, jest tylko jeszcze jednym powodem do ogólnego wstydu. Okazuje się bowiem, że jesteśmy żałosnym społeczeństwem. Nie narodem, ale właśnie... społeczeństwem. Brzydkim, nierozsądnym, rządzonym przez jeszcze brzydszych i nieprzewidywalnych. Dzisiaj, gdy dżentelmena zaatakował prowincjonalny fryzjer, nie można już nawet powiedzieć „Polegaj na mnie jak na Zawiszy".

Stało się tak, że nawet nie pociesza nas mądra fraza Stanisława Jerzego Leca: „Wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija”. Dążąc do osiągnięcia swoich celów, opluliście - dziady! - wielu zasłużonych dla Polski - zacnych Polaków. Żyjących i nieżyjących. Myślę, że nie cofnęlibyście się nawet przed podważeniem autorytetu Najważniejszego. Jedyne, co was powstrzymuje, to polityczne wyrachowanie i moherowy lęk przed zemstą elektoratu.

Jestem wolny, żyję w wolnym, demokratycznym kraju. Mam prawo, które wy sami przemieniliście w obowiązek, krzyknąć: -" Dla mnie już nie istniejecie!!! ".

Jan Nowicki, 29 września 2006

Panie Janie! Dziękujemy za ten głos wściekłości i rozsądku! Należy się wszystkim załganym politykom po równi! Jestem z Panem i podpisuję się pod Pana listem oburącz!

Jak widać - list został napisany dość dawno. Jego aktualność tylko się zwiększyła. Dostałem go z Australii, więc ma odbiór bardzo szeroki. Polonia bywa różna - bywa kobylańska, bywa też z szerokimi horyzontami...

U Kazia po staremu...

06 grudnia 2006
U mnie po staremu

To już prawie pięć miesięcy pisania bloga...

Statystyka

Ten blog czytano 1338915 razy
Skomentowano go 24083 razy

Autor

Kazimierz Marcinkiewicz, były premier, obecnie pełni funkcję prezydenta Warszawy.
Napisz do mnie

Panie Kaziu, ocknij się Pan! Na swoim, tak lawinowo odwiedzanym blogu, zweryfikuj notkę o Autorze!
Powinno być: Kazimierz Marcinkiewicz, były premier, obecnie były pełniący funkcję prezydenta Warszawy. Rodaku! Wspomnij mnie!

Wirtualna Polonia dla bezmózgowców (2)

W dzisiejszej gazecie wyborczej na drugiej stronie ciekawy artykulik , poruszający temat, który wywołałem na Mikołaja.
To dobry komentarz do intelektualnego potencjału Polonii amerykańskiej. Ciekawe, że Polonusi w USA bardziej gorliwie nie lubią Murzynów i Żydów, Żółtków i Latynusów, niż rodowici (co najmniej od pokolenia...) Amerykanie. Stąd ich obrona kraju ojczystego przed światowym spiskiem żydomasonerii, żydokomuny i żydokapitalizmu. Ciekawe, kiedy odkryją żydokaczyzm???

11 gru 2006

10 gru 2006

Nie strasz, nie strasz, bo się... (złamanabrona 7)

Jak już jesteśmy przy tematyce wsiowodupceniowej i konferencji prasowej Andrzeja Wicepremiera Leppera, cholera (a co se będę rymu żałował!), to przychodzi mi tylko na myśl ludowe, czyli wiejskie, przysłowie przytoczone w tytule...
Co prawda, gdyby nawet ktoś się osrał to i tak by się powycierał i dalej działał w polityce, bo w 4erpe wystarczy się przecież jedynie powycierać - nawet nie trzeba zbyt dokładnie!

9 gru 2006

Odkwakuję wszystko! (złamanabrona 6)

No włażę pod stół, by odszczekać, albo raczej odkwakać wszystko, co napisałem o dziewiczej czystości obliczu posła Stanisława Łyżwińskiego! Stanisławie, ty niewinna czystości krynico! Wybacz, żem śmiał wątpić w Twą niewinność, wypisaną na licu szczerym i jasnym!

Cieszę się też, że Andrzej Wicepremier Lepper zażądał zamknięcia Gazety Wyborczej! Nareszcie przestanie mnie judzić ta judejska gazeta i wrócę na łono patriotów genetycznych.

Stanisławie i Andrzeju! Prowadźcie ku świetlanej przyszłości albo chociaż na najbliżze trzy lata…

7 gru 2006

Kreator Kreatur (złamanabrona 5)

Jakiż to spektakl zafundowali nam na początek Adwentu Przedstawiciele Narodu?

Taplanie w gnojowicy czyli jak wyglądało przaśne wymuszone dupcenie na biurku poselskim.
Kto wybrał tych prymitywnych ćwoków do Sejmu Najjaśniejszej? Takie same ćwoki leżące pod płotem gieesu, napite winem “czar peerelu”.

A kto wybrał tych Przedstawicieli Ćwoków do Rządu 4erpe? Kogo przestało razić chamstwo, prymityw, ćwokowatość i durny uśmiech na bezczelnym pysku Łyżwińskiego? Kto zrobił wicepremierem wsiowego rozrabiakę?

Teraz może ów Kreator Kreatur przywdziać togę Katona? Oby się nie zaplątał, bo może być za długa - łatwo się potknąć!

6 gru 2006

Wirtualna Polonia dla bezmózgowców

Wirtualna Polonia dla bezmózgowców - co mnie sprowokowało do wdepnięcia w to błotniste myślowo miejsce? Znalazłem w szpargałach wydrukowane trzy stronice z dwiema kolumnami nazwisk, zatytułowane jakże intrygująco: Lista osób (semitów) o zmienionych nazwiskach. Parę lat temu wydrukowałem sobie ten spis, bo poraził mnie swą durnotą. Wtedy najbardziej mnie rozbawiło, że listę zamieszczono w portalu hurapatriotycznokatolickim, którego ozdobą był historyk/histeryk naszodziennikowaty Jerzy Robert Nowak i tenże nałukowiec był także ozdobą owej listy jako Moritz Neuman.

Strony były wydrukowane w wordzie i nie było żadnego adresu www, ale od czego jest nieoceniony, miliardywarty google - wpisałem tytuł listy i otworzyła się mnogość adresów, pod którymi można znaleźć listę tę i pewnie wiele innych. Wdeptuję w pierwszy link i otwiera się strona ozdobiona rozmodlonym Ojcem Świętym Polakiem zwróconym wprost do owej listy. Ciekawe, czy twórca tego rasowego spisu pamiętał o stosunku JPII do Żydów?

Dziś lista owa dalej szokuje nazwiskami takimi jak: 47. Hanna Gronkiewicz-Waltz - Hajka Grundbaum, 68. Jarosław i Lech Kaczyńscy - Kalkstein, 78. Janusz Korwin-Mikke - Ozjasz Goldberg (co na to Stanisław Michalkiewicz od "żydowskiej piątej kolumny na terenie Polski"), 117. Stefan Niesiołowski - Aaron Nusselbaum, 118. Jerzy Robert Nowak (prof.) - Moritz Neuman.

Dlaczego mnie ta lista szokuje? Bo zastanawia mnie po co autorowi były te informacje/dezinformacje? By stwierdzić, że Polak jeśli jest Żydem to nie jest już Polakiem? Czy tfurca widział macewy na cmentarzu pod Monte Cassino? Zazdroszczę Francuzom - dla nich każdy obywatel Francji to Francuz! A u nas ciągle Polska dla Polaków...

Wystarczy tej wyliczanki? Mało? Na koniec wkleję to, co kończy owe dzieło.

Duchowni:
262. kard. Franciszek Macharski - Finkelstein
263. ks. prof. Józef Tischner - Blumstein
264. ks. prof. Romuald Weksler-Waszkinel - Jakub Weksler
- bp Jan Chrapek - nn
- bp Bronisław Dembowski - nn
- bp S. Gądecki - nn
- bp gen. Sławoj L. Głódź - nn
- abp Henryk Muszyński - nn
- bp Tadeusz Pieronek - nn
- bp Tadeusz Rakoczy - nn
- abp Ziółek - nn
- abp Józef Życiński - nn
ks. Adam Bijak, ks. Adam Boniecki, ks. Michał Czajkowski, o. Jan Góra (ten od Lednicy), ks. Roman Indrzejczyk, ks. Stanisław Musiał, ks. prał. Grzegorz Pawłowski,
i wielu wiecej...???

Czy te nn to dowód bezradności czy wypalenia się weny twórczej? Ciekawe są też komentarze wiszące u dołu jako Opinie (29) :

Debilizm (puchacz / ) Pierdoly Pierdoly i jeszcze raz pirdoly (Kaktusek / Jasiunocniczek@wp.pl) mniemania (maliner / malinermaliner@hotmail.com) Zgroza (Kapusta / lla.god@web.de) Wielkopostne pomówienia (Wojciech Kozłowski / ) Praworzadnosc wladzy (Anna Kozlowska / akozlowska@sympatico.ca) re:Polska na nowo powinna stać się Państwem prawa (t-bird / ) Brak wodzow? Dopraaawdy, Lechu? (Stary Wiarus / staryw@hotmail.com) Boze Ratuj Polske! (ojczyzna.pl / ) Lista semitow w Polsce (Obserwator / ) Brat Pieronka byl Zydem, a Pieronek nie? (Gjowy Marucha / ) Przerazajaca glupota... wlasnie ( / ) Przerazajaca glupota - ale czyja? (Tomek emigrant / ) Z innej beczki (Wojciech Kozlowski / ) 10% Dekalogu (Stary Wiarus / staryw@hotmail.com) Episkopat jest bez znaczenia (Czlowiek Swiatly / ) Kto jest kto? (Obserwator / ) Re: a kiedy ( / ) Trojca Swieta w 33% zydowska? (Obserwator / ) A kiedy Polska byla Panstwem prawa? ( / ) Panowie i panie ( / ) Chrystus byl Zydem (Wojciech Kozlowski / ) Re do Kto jest kto (bez powazania / ) Rekolekcje (Obserwator / ) Powtorzenie Historii? (Marek Zagajewski / ) Kto jest kto? (Polonica.net / ) Czy znaja ich biskupi? (Ojczyzna.pl / ) Co zrobili biskupi 15 lat temu? (Patriota / ) Jest mi przykro ( / )

I jeszcze rozgrzeszający dopisek: Wirtualna Polonia nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Opinie zawierające zwroty obraźliwe i słowa niecenzuralne zostaną usunięte.

Teraz nie dziwię się, że moi przyjaciele, którzy wyemigrowali do USA przed ćwierćwieczem konsekwentnie nie kontaktowali się z Polonią, tą sprzed 1981 roku. Mieli widocznie okazję odczuć owo porażające bezmózgowie z bliska. Jeśli Wirtualna Polonia jest taka, to jak wygląda ta Realna???

złamanabrona (4)


szkic pomysłu...

złamanabrona (3)

Dziś rano usłyszałem Marka Marszałka Sejmu Jurka w Radiu TOKFM, który o seksaferze powiedział, że jest to złamanie norm w poziomie najgłębszym!
Marszałek Bez Nazwiska strzelił celnie - w poziomie przenośnym i dosłownym...

5 gru 2006

Muzyka łagodzi obyczaje?

Zastanawiałem się, jaki temat mógłby połączyć blagierów rozdartych na dwie blogosfery: prawomyślną i nieprawomyślną. I od razu przyszło mi do głowy, wbitej w tę stronę, gdzie stało zomo, że mogłaby to być muzyka.

Ciekawe, jakiej muzyki słuchają nasi The Glimmer Twins? Tu nie przychodzi mi nic do głowy! Piosenki patriotyczne? Kompozytorzy polscy z czasów zaborów? A może oratoria Piotra Rubika, tak niekomercyjnie eksploatujące pamięć o JPII?

Łatwiej jest mi wyobrazić sobie, co ze wstrętem nasi Kastor i Polideukes odrzucają... Zappa, Ozzy, heavy metal, rap, hip-hop, klezmer, dumki rosyjskie, kompozytorów niemieckich (no a co z Bachem?) takich jak Wagner i innych prenazistów,

Może jednak jest coś, co lubię ja i LAK+JAK? Vivaldi – włoski, radosny, no i ksiądz! The Beatles – każdy ich lubi, a jak mówi, że nie cierpi, to dlatego, że się wstydzi, że lubi! Bach – no niby Niemiec, ale liczna rodzina; niby protestant, ale mszę dla króla Polski napisał wspaniałą! Grechuta – każdy Polak bywa w nastroju, by sobie pogrechucić, a Braciom Mniejszym powodów do smętków przybywa... Kolędy – znowu trudno znaleźć rodaka, który by nie lubił pokolędować, nawet diabelnie fałszując. Ja mam osobistego faworyta, który rozczula mnie do łez – Oj Maluśki, Maluśki – cała genialność muzyki Podhala zawarta jest w tej cudownej pastorałce! Dalej już nie mam fantazji...

Muzyka łagodzi obyczaje?

Aresztować narząd przestępstwa! złamanabrona (2)

Gazeta Wyborcza podałała dziś: "Marek Kuchciński (PiS): -Gdyby to się miało potwierdzić, to Anetą K. w pierwszej kolejności powinien zająć się prokurator. Dlaczego ona wcześniej nie zgłosiła doniesienia o przestępstwie?"

Marek Kuchciński ma rację! Prawo pierwszej nocy i sprawiedliwość drugiego dnia wymaga, by przestępstwo zgłaszać drugiego dnia a nie dopiero wtedy, gdy dowód zbrodni ma trzy latka. Prokurator powinien aresztować przede wszystkim narząd przestępstwa, przy pomocy którego Aneta K. zdobyła pracę po tym, gdy zdobył Anetę p-oseł Łyżwiński.

Politycy PiS są na razie ostrożni. Rzeczpospolita podała, że szef MSWiA Ludwik Dorn w Polskim Radiu powiedział jedynie, że "sprawa ma charakter pomówienia prawdziwego lub fałszywego". Fajnie brzmi to "pomówienie prawdziwe" - chyba jest godne umieszczenia w PiSneologizmach! - Jeśli zarzuty się potwierdzą, konsekwencje będą bardzo surowe - zapowiada rzecznik rządu Jan Dziedziczak. - Premier nie zamierza pracować z osobami, które by się dopuściły takich zachowań.

Będziemy obserwować tę surowość. Prawo i Sprawiedliwość nie powinno kojarzyć się z prawem pierwszej nocy i sprawiedliwością drugiego dnia. Moralność sięgnęła dna. Może warto znowu przypomnieć filozoficzną zadumę premierowego ministra Mojzesowicza, wieloletniego przecież posła złamanejbrony: -Jaka, kurwa, moralność? Wtedy molestowano Renatę B. politycznie...

4 gru 2006

złamanabrona (1)

PRAWO PIERWSZEJ NOCY I SPRAWIEDLIWOŚĆ DRUGIEGO DNIA

Działaczki samoobrony, by działać i pracować, nie mogły się samoobronić przed erotycznym wykorzystywaniem przez swoich nieapetycznych szefów. Obrzydliwą stronę samoobronnej polityki personalnej ujawnia gazeta wyborcza. Stopień obrzydliwości powiększa estetyczna jakość samoobronnych samców, zwłaszcza p-osła S. Łyżwińskiego, którego, mam nadzieję, ta obrzydliwa afera wyślizga z polityki.

Łyżwińscy to dobrane małżeństwo - ciekawe jak zareaguje żona na wyczyny męża? Pewnie rodzinka w samoobronie złączy siły. Jak widać aferka paliwowa, kiedy to ujawniono, że właśnie Łyżwińscy przejeździli setki tysięcy złotych, wydane na benzynę, do samochodu, którego w ogóle nie mieli, nie zaszkodziła dobranej parce...

Etyczne oblicze 4erpe dorównuje estetycznemu!

ps. A co wieś na to? Ano siem rozchodzi afera o tem jak złamanabrona najmowała do pracy dziewki folwarczne i jako Jendrzej z Łyżwom jeim prawo pierwszej nocy i sprawiedliwość drugiego dnia stosował. Czwartaerpe siem trzensie z zadziwienia jakie to jurne chłopy z łonych złamanobrońców som!

WICEMISTRZOWIE ŚWIATA

Nasi siatkarze dostarczyli nam wspaniałe emocje - apetyty zaczęły rosnąć nam tak mocno, że niektórzy już słyszeli Mazurek Dąbrowskiego grany w tokijskiej auli! Zdobycie srebrnego medalu mistrzostw świata jest wydarzeniem, na które kibice czekali całe pokolenie - 30 lat. Moje szczere gratulacje i wyrazy podziwu - ode mnie i całej rodziny, podskakującej z podniecenia przed ekranem.

Teraz ciekawi mnie jak gorliwie zaczną się w cieple tego sukcesu pławić politycy. Kto pojawi się pierwszy - prezydent czy premier? LAK czy JAK? LAK wręczy z namaszczeniem ordery lub medale - i słusznie, bo się należą. JAK powinien dodać jakieś zaokrąglone, wypchane koperty - i słusznie, bo się należą. Czy zjawi się minister wszechedukacji, by wręczyć medale i dyplomy za dawanie młodzieży przykładu? Czy partie zaczną festiwal propagandowych imprez, dyskontujących sukces Polski, Polaków, młodzieży, patriotów, sportowców, zdrowego trybu życia, religii, tradycji? Zobaczymy już niebawem...

1 gru 2006

wysyp agentów

Telewizja Rządowa TVPiS realizuje wytyczne rządu i stara się wykształciuchom pomieszać w mózgach - nie ma autorytetów i nie ma niewinnych, wszyscy są umoczeni i niewiarygodni. Każdy coś podpisał, więc donosił albo przynajmniej godził sie z tym, że będzie donosił.

Wszelkie szafy, Lesiaka i innych, mają w sobie wiele szufad - a to z jakich szuflad wyjmiemy teczki zależy tylko od nas, rzadzących - posiadaczy klucza, i wedle naszego klucza z teczek będą wyciekać papierki do odpowiednich gazet, ludzi, mediów…

Pisarz Grynberg ujawnił, że w 1956 roku coś podpisał bezpiece, bo chciał wyjechać do Izraela a bezpieka mogła mu tę chęć zatamować. Z ujawnionej akurat teczki pisarza-agenta wynika, że niczego bezpiece nie dostarczył i ta po 13 latach (cierpliwe chłopaki!) wykreśliła go ze swych zasobów. Pisarz Grynberg ma szczęście, bo mieszka w usa a tam ludziom wisi taka wiadomość. Pisarz Jakikolwiek w Polsce taką informacją zostałby moralnie zabity. Przecież podpisał! To nic, że nigdy nikomu nie zaszkodził a szantażystom z bezpieki niczego nie dostarczył - przecież podpisał!

Dziś ludziom urodzionym po 1989, po 1981 a nawet po 1977, łatwo jest ferować takie wyroki, bo nie znają i nie pamiętają realiów peerelowskiego życia, pajęczyny w jakiej wszyscy tkwiliśmy, klosza spod którego tak trudno się było wyrwać choć na trochę. Dziś mamy pełno Katonów i katów, bo świat stał się nagle czarno-biały a kolor szary zniknął? Chyba nie, skoro tak łatwo ludzi robić na szaro!