30 cze 2006

W PAMIĘTNIKU ZOFII BOBRÓWNY (2)

Gosiu,
wejdź w googla,
napisz john mayall,
zaznacz "Szukaj na stronach kategorii: Polski"
i kliknij
- na pewno ukaże się parę ciekawych linków...
Podobnie będzie też z hasłami
blues i biały blues.

Nie ma JEDNEJ płyty,
którą najbardziej lubię
- na tym forum
http://www.audiostereo.pl/forum.html
masz wątek "Może coś o bluesie"
- to kopalnia wiadomości
- nie wstydź się tam pytać!

W innym wątku
"7 najlepszych płyt we własnej kolekcji"
zamieściłem swoją "siódemkę":
Colosseum - Live
Cuby + Blizzards - Appelknockers Flophouse / To Blind To See
Free - Fire And Water
Stan Getz / Joao Gilberto - Getz / Gilberto
John Mayall Bluesbreakers With Eric Clapton
Rare Bird - As Your Mind Flies By
Steamhammer - Reflections

Jak widać oprócz Mayalla
jest też zespół Cuby + Blizzards,
ale spróbuj na ten temat sama "pogooglować",
bo blues to ogromny las (dżungla)
i trzeba samemu znaleźć swoją ścieżkę...
Podaj adres na Mayalla.
Jacek

czy Słowacki tak by dziś napisał "do Gośki"?
to dalszy ciąg wstępu internetowego do poznawania bluesa przez Gośkę, zupełnie nieznaną, ale ciekawą bluesa...

29 cze 2006

Bin Laden

Bin Laden to to nie jest - to ja przy plakacie zapraszającym na wystawę artysty z Maroka, któremu gospodarze Biennale Sztuki w Wenecji 2005 oddali na ekspozycję wnętrza kościoła!

Niedawno we Wrocławiu na słupie ogłoszeniowym obok siebie wisiały plakaty dni kultury muzułmańskiej i koncertu hawdalowego.

Rzadko sąsiadują ze sobą tak zgodnie skłócone światy...

WHITE BLUES (1)

Wcale nie będzie o White Power, wszechpolakach czy innych rasistowskich świrach - wręcz przeciwnie - mowa o białych, którzy skalali się muzyką Czarnych, którzy propagowali ją wśród białej młodzieży i po całym świecie!

Biały blues to czarny blues grany przez białasów.

W Anglii zaczął to robić w początku lat 60-tych Alexis Corner a zaraz potem John Mayall, który w swych zespołach wychował całą gromadę znakomitości białobluesowych (Clapton, Green, Fleetwood...). Do angielskiego wątku bluesa można dodać Chicken Shack, Savoy Brown, wczesny Feetwood Mac, nieco ostrzejszych rockowo Taste (z Rorym Gallagherem) i Free.

Amerykanie mieli wzorce bliżej, więc tam białasy też wzięły się masowo za bluesowanie. Teoretyczne podstawy dał biały zbieracz i teoretyk bluesa John Hammond, którego syn do dziś jest jednym z prominentnych bluesmanów. Grupy znane to: Canned Heat, Allman Brothers Band, Paul Butterfield Blues Band i kopy innych.

Z czarnymi wzorcami białasy grywały i pozostały wspaniałe nagrania Canned Heat z Johnem Lee Hookerem, Fleetwood Mac w Chicago z wieloma czy Howlin' Wolfa z muzykami Rolling Stones w Londynie.

Tak sobie wlepiłem, bo pewna nieznana Gośka poprosiła mnie o krótkie wprowadzenie w temat. No kolejna, którą ciężko będzie wyjecministrowi wszechedukacji wychować w białym patriotyźmie!

27 cze 2006

Elie Wiesel oskarża Polskę

Elie Wiesel oskarża Polskę - komentarz Adama Michnika

Adam Michnik 27-06-2006, Gazeta Wyborcza

"Washington Post" opublikował w niedzielę recenzję noblisty Elie Wiesela z nowej książki autora "Sąsiadów" Jana Grossa. Tematem książki zatytułowanej "Fear" ("Strach") są prześladowania Żydów w Polsce w latach 1945-46. W recenzji Elie Wiesel wspomina własne doświadczenie sprzed 10 lat. Jego wystąpienie podczas 50. rocznicy pogromu w Kielcach wywołało - jak pisze - ataki w całej polskiej prasie i były to ataki "w istocie antysemickie".

Wbrew temu, co pisze Wiesel, jego wystąpienie w 1996 r. - głównie fragment o sporze wokół krzyży w obozie Birkenau - skrytykowało wielu ludzi jak najdalszych od antysemityzmu, m.in. ks. Józef Tischner na łamach "Gazety Wyborczej".Co więcej, z recenzji Wiesela wyłania się obraz kraju, który nie potrafi zmierzyć się z zarazą antysemityzmu.Przed kilku laty po publikacji książki Grossa "Sąsiedzi" o mordzie społeczności żydowskiej w Jedwabnem przez Polskę przetoczyła się wielka debata, która nie ominęła ani prezydenta państwa, ani prymasa Polski. Zapewne nie ma drugiego kraju w Europie Środkowej i Wschodniej, który z taką powagą i szczerością rozliczał się z mrocznymi składnikami własnej historii.Ta debata była równie istotna jak publikacja książki Grossa.Kilka tygodni temu rabin Michael Schudrich został po chuligańsku zaatakowany na warszawskiej ulicy. Nie był to jedyny na świecie przypadek chuligańskiego ataku na rabina. Natomiast Polska jest zapewne jedynym krajem, w którym prezydent następnego dnia demonstracyjnie zaprosił rabina do siebie i w świetle kamer wyraził swoją solidarność z napadniętym.Jeśli ktokolwiek pisze o antysemityzmie w Polsce i pomija te wydarzenia, to - choćby nieświadomie - fałszuje prawdę o Polsce.

chamstwo polityczne

pytanie Rzeczpospolitej do Jarosława Kaczyńskiego:
A Platforma do sądu podała waszego posła Jacka Kurskiego za oskarżenia w sprawie finansowania billboardów PO przez PZU. Pan akceptuje sposób, w jaki Kurski uprawia politykę?

odpowiedź prezesa PiS:
Pamiętam rechot kongresu PO po wystąpieniu Stefana Niesiołowskiego, w którym porównał mnie do Gomułki. Nie przypominam sobie, żeby media pytały Tuska, czy on akceptuje działania Niesiołowskiego, by się domagały wyrzucenia go z partii. A mnie się ciągle to sugeruje w przypadku Kurskiego. Otóż oświadczam - jeżeli doniesienia Kurskiego okażą się nieprawdą, i tak nie poniesie on z tego powodu żadnych konsekwencji. Chyba że z PO zostaną wyrzuceni Niesiołowski i Tusk.

chamstwo obu największych partii staje się normą polityczną Polski - i jak tu mieć pretensje do Gumiaka Od Versace?

26 cze 2006

RABIN POJEDNANIA

02-06-2006
Był 10 lipca 2001 roku. W fotelu przed moim telewizorem ustawionym na satelitarny kanał TV Polonia i transmisję z Jedwabnego siedział chasydzki rabin z brooklyńskiego Borough Park wywodzący się z rumuńskiego Klausenbera. Powód był szczególny. W maju 1945 roku, jako młodzieniec, był świadkiem przyjmowania przez tamtejszą społeczność żydowską grupy cudem ocalałych polskich Żydów z okolic Łomży. Był w niej Herszel Piekarz opowiadający o spaleniu żywcem Żydów z Jedwabnego w stodole przez polskich sąsiadów.Teraz, 60 lat później, w tym samym miejscu miał zabierać głos rodzony brat Herszla, znany rabin nowojorski Jacob Baker. Mój gość słuchał słów Bakera z narastającym zniecierpliwieniem przechodzącym w gniew. Wreszcie wstał i powiedział wskazując na ekran:
Ajne Polnisze Amator
Nazwawszy tragicznego w swej ekspresji kolegę-rabina "Polskim amatorem", czy może raczej "amatorem Polski", zaczął się żegnać. Ironia miała dotyczyć faktu, że Baker w Jedwabnem nie zakomunikował Polakom, iż są zwyczajnymi mordercami, tylko na splenisku stodoły, która pochłonęła półtora tysiąca żydowskich istnień, budował sofistyczne figury łaskawe Polakom i bez zastrzeżeń przyjął słowa potę-pienia zbrodni przez Aleksandra Kwaśniewskiego i jego prośbę o wybaczenie. Uznał, że łzy wypłakane za ofiary Jedwabnego zrobiły na Wszechmogącym wrażenie i oto doprowadził do wydarzenia, które powinno oczyścić, usunąć nienawiść, przywieść do pojednania. "To jedna z najpiękniejszych kart w historii Świata i Polski" - optymistycznie konkludował. Puste ulicy Jedwabnego w dniu uroczystości, ostentacyjna nieobecność na niej proboszcza Edwarda Orłowskiego i wyrzucenie z urzędu przez lokalnych radnych burmistrza Krzysztofa Godlewskiego, bo zdecydował się wziąć w niej udział, a także absencja protestanckiego premiera (Buzka), jako balans dla ekspiacyjnych gestów agnostycznego prezydenta (Kwaśniewskiego) uwydatniały rozmiary bakerowskiego optymizmu. Gdy jeszcze wiele tytułów prasy żydowskiej odsądziło sędziwego rabina od czci i wiary, rzucając nawet obelgi finansowania go przez polskie władze, zaczął jawić się jako postać szekspirowska. "Był albo nie był" (amatorem Polski)? - oto było pytanie. Bardzo upodabniające go do biskupa Kominka, autora słynnego listu do biskupów niemieckich. Amatora, z kolei, przebaczenia zachodnim sąsiadom.

Litery prawdy
Ten paradoks, towarzyszący bezinteresownemu poświęceniu Jacoba Bakera w misji zakopywania wilczych dołów pomiędzy Polakami i Żydami, jest pierwszą refleksją, jaka przychodzi na wieść, o jego odejściu. Odszedł cicho, u progu Szabasu, 20 stycznia br.

Zjawił się na świecie krótko przed wybuchem I wojny 18 maja 1914 roku (notabene tego samego dnia i miesiąca co Karol Wojtyła, tyle że 7 lat wcześniej). Rodzice Abram Izaak i Chaja Sara Piekarzowie dali mu imiona Jakub Lejzer (Eliezer). Miał trzy miesiące, kiedy cudem ocalał, gdy do piwnicy, gdzie ukryto go śpiącego w kołysce wpadła bomba, lecz nie wybuchła. Rodziny Piekarzy i Pecynowiczów (ze strony matki) były w Jedwabnem i okolicy powszechnie znane i szanowane. Podobnie jak ich młynarskie i piekarskie zajęcia. Od dziecka Lejzorek zdradzał wielki talent do liter. Z pasją je rozpoznawał, składał i przepisywał. One go uformowały na dalsze życie. Widząc niezwykłą sprawność językową kilkulatka, miejscowy rabin Awigdor Białostocki doradził rodzicom wybranie dla chłopca kariery religijnej. 80 lat później, w swoim mieszkaniu przy Kings Highway na Brooklynie, przy faszerowanej rybie przegryzanej chałą mówił: - Dla naszego narodu umiejętność pisania i czytania była równoznaczna ze zdolnością przyjmowania do swego życia Wszechmogącego i głoszenia jego prawdy i prawa. Litery zawsze były pojmowane jako znaki od Niego pochodzące i Jemu służące. Zdolność nimi operowania traktowana była jako wyznanie wiary. Jedno z naczelnych błogosławieństw hebrajskich brzmi: "Baruch hamelamed et yadi lesapper et haaotiyot" Czyli: "niech będzie błogosławiony Święty który nauczył mą rekę stawiać litery". Przypominał zaraz o innym rabinie i mędrcu Hanino Ben Trabianie, żyjącym dwa tysiące lat temu, w czasach gdy cesarz rzymski wydał rozkaz spalenia żywcem każdego, kto nauczał będzie Tory. Rabin uważał, że kto nie zna Tory jest martwy od razu, a to jest gorsze niż śmierć za jej nauczanie. Uczył, dawał życie. Rzymianie pojmali go, owinęli zwojem Tory i podpalili. Przerażeni uczniowie zdążyli zapytać: "Mistrzu, czy to jest nagroda za nauczanie Tory? Twoja śmierć i jej?". Hanino odparł: "To tylko pergamin płonie. Litery, otiyot, wzlatują w powietrze".

Otiyot, pozostają w powietrzu. Stan nasycenia nimi atmosfery przesądza o stopniu błogosławieństwa miejsca, które ta aura otacza. - Powietrze nad moją Polską przesycone jest literami Tory i modlitw największych rabinów w historii naszej religii. Stąd wywodzą się linie rabiniczne 75% całego dzisiejszego judaizmu. Dlatego Polska pozostanie najbardziej błogosławionym dla Żydów miejscem na ziemi. Na tym polega jej unikalny cud - przekonywał. Tę prawdę zabierał ze sobą w 2001 roku do Jedwabnego.

Ameryka
W 1920 roku podczas wojny polsko-bolszewickiej zginął Abram Piekarz organizując aprowizację w pieczywo szykującej się do obrony Warszawy. Wychowaniem chłopca zjęły się matka i babka. W słynnej Jeszywie łomżyńskiej, uczelni rabinicznej założonej 120 lat temu przez słynnego talmudystę rabina Eliezera Szulwica, a w latach 30. kierowanej przez rabinów Ozera Grodzińskiego i Symchę Rosenberga, młody Piekarz robił błyskawiczną karierę. Znakomity tenor doprowadził go do pozycji kantora, potem zdobył uprawnienia szocheta (uboju rytualnego) i mochela (obrzezania). W 1938 roku udający się do USA rabin Rosenberg zaproponował wyjazd będącemu u progu egzaminów rabinackich - Piekarzowi. Od 1932 roku przebywał tam już jego starszy brat Juliusz. Lejzer zdecydował się. Odpłynął "Batorym" w marcu 1938 roku. Ameryka zaim okazała się Ziemią Obiecaną stała się oczywistym ocaleniem. Gdyby został w Jedwabnem, podobnie jak 24 członków jego rodziny, zakończyłby życie w stodole Szleszyszyńskiego. Był jednak w Minneapolis. Nazwisko przetłumaczył - tak jak brat - na "Baker". Został kantorem w tamtejszej synagodze. Potem śpiewał w synagodze i nadzorował ubój koszerny w Chicago. W Columbus został już rabinem. W 1943 roku poślubił Dorothy Smith z nowojorskiego Bronksu. Radość nowej drogi życia przysłaniał niepokój o losy rodziny w Polsce. O zbrodni jedwabieńskiej doniosła prasa niemiecka cytowana przez amerykańską. Z bratem Herszlem udało mu się skontaktować dopiero w maju 1945 roku. Opowiedział mu przez telefon z Rzymu, że matka pogrom przeżyła. Kopała w polu kartofle. Potem kryła się w lasach i nimi doszła do Goniądza, gdzie mieszkał Herszel. Nie uniknęła jednak wywózki i śmierci w Sobiborze dwa lata później. Herszel przyznał poniewczasie, że powinni usłuchać w 1939 roku apeli Juliusza i Lejzera i wyjechać do Ameryki. Teraz mógł to zrobić już tylko on. W 1946 roku dołączył do braci. Rabin znalazł w Ameryce spełnienie osobiste i duchowe, kariera odnalazła go sama. Rabinował w Ohio i Pensylwanii, by w 1950 roku trafić do Nowego Jorku. Tu liderował żydowskiej społeczności Bronksu i pełnił prestiżową rolę sędziego religijnego (dajana) w Sądzie Rady Rabinów. Jego orzeczenia weszły do historii. Kontynuował myśl judaistyczną Jeszywy łomżyńskiej, znajdując licznych uczniów. Bliskie związki połączyły go z legendarnym mędrcem i sukcesorem lubawickiej linii chasydyzmu rabinem Menachemem Mendelem Shneersonem (Lubawiczerem). Ich debatom religinym przysłuchiwały się setki wiernych. Lubawiczer błogosławił swojemu krajanowi Piekarzowi. Ten zaś był święcie przekonany, że żyje tak długo zachowując sprawność "głowy i ręki" (głoszenia i pisania) dzięki "Mesjaszowi", za jakiego całe rzesze Żydów uznawały rabina Shneersona, oczekując każdego roku, iż to ogłosi. Lubawiczer zmarł w 1994 roku przeżywszy 92 lata. Baker odszedł przeżywszy (z dokładnością kilkunastu dni) tyle samo.

Litery prawdy (2)
Świadcząc prawdzie Jacob Baker utrwalił w piśmie historię Jeszywy łomżyńskiej. Przez całe lata, z bratem Juliuszem, pisał "Yedwabne. History and Memorial Book" wydaną w 1980 roku. Jest to pasjonujące świadectwo żydowskiej obecności w tym miejscu na ziemi. Najbardziej dramatycznym momentem monografii było sąsiedzkie całopalenie (holocaust) społeczności miasteczka 10 lipca 1941 roku. Baker pisał wolny od myśli jakiegokolwiek odwetu. Jednak dla niezbędnego porządku moralnego. Apelował jedynie o modlitwę za ofiary. Uważał, że Ha-Szem (Wszechmogący) postawił na jego drodze najpierw Agnieszkę Arnold, a potem Jana Tomasza Grossa, którzy udźwignęli epicki ciężar tego dramatu w swoich dziełach: filmie i książce, nadając im wymiar ogólnoludzki. Uważał też, że Ha-Szem poruszył serce Aleksandra Kwaśniewskiego do jego historycznego wystąpienia w Jedwabnem. Trzęsącą ręką rabin pisał o tym prezydentowi przywołując w cytacie "Psalmy Dawidowe". Stawiał swoje "otiyot" z trudem starca, lecz pewnością proroka. Kamienie pamięci "Amatorstwo" Bakera w sprawach polskich obejmowało także jego ekumeniczną otwartość na katolicyzm. Podziwem otaczał postać "młodszego brata" Jana Pawła II. Przeżywał kontakty papieża z judaizmem i żydami. Pamiętam, jak zdobywałem dla rabina fotografię Ojca Świętego modlącego się przy Ścianie Płaczu. W ubiegłym roku na prośbę rabina położyłem na płycie gróbu Wielkiego Polaka w grotach watykańskich - kamyk pamięci. Przedtem z podobnymi misjami jeździłem na cmentarz Góry Oliwnej w Waszyngtonie, gdzie spoczywa Jan Karski i na Powązki "do" Jacka Kuronia. To byli dwaj inni bohaterowie rabina, których określał mianem "Polskiej Trójcy Świętej". Wszystkim z nich podawał serce na dłoni, głęboki ukłon podziwu i kadyszową modlitwą, gdy odchodzili. Od wszystkich z nich był starszy...

Dziedzictwo
W listopadzie ubiegłego roku w Górach Judei, w miasteczku Telz-Stone, które Jacob Baker wymyślił, przekonując do zakupu ziemi i postawienia domów rodziny amerykańsko-żydowskich milionerów, odbywało się obrzezanie najmłodszego prawnuka rabina. Wygłosił wtedy wspaniałą mowę poświęconą religii, ojczyźnie i rodzinie. Religię zawsze miał jedną. Ojczyzny trzy: Polskę, Amerykę i Izrael. Rodzinę imponującą. Pięcioro dzieci, w tym cztery córki, dało mu 26 wnuków, a ci 75 prawnuków (plus trzech w drodze). Syn i wszyscy zięciowie są znanymi rabinami. Tę drogę wybierze z pewnością kilku wnuków, może prawnuków. Piekarz z Jedwabnego obficie przysporzył Wszechmogącemu nauczycieli Jego Słowa. Nam wszystkim dostarczył zaś potrzebnej nadziei, że zrozumienie, dialog i pojednanie w wielowiekowo tradycyjnych i sąsiedzkich relacjach polsko-żydowskich jest nie tylko możliwe. Nie ma dlań żadnej alternatywy, jest bowiem stanem wzajemnego na siebie skazania. Tak jak na sąsiedztwo Niemców i Rosjan. Tylko, że na nich przez pobliskie granice, a na Żydów już tylko w naszych głowach. "To nie może boleć..." - mówił.

Waldemar Piasecki, Nowy Jork

02-06-2006

post scriptum:
taki artykuł napotkałem w Dzienniku Związkowym z Chicago...
uprzejmie podaję link:
http://www.dziennikzwiazkowy.com/wsp.php?id=2502

20 cze 2006

GRZECH ANTYSEMITYZMU


co się zmieniło w te pięć lat od dnia 22 lutego 2001 roku, gdy te słowa napisała moja córka?


GRZECH ANTYSEMITYZMU

Moje rozważania na temat antysemityzmu chciałabym rozpocząć cytatem autorstwa Ludwika Hirszfelda:
Największą tragedią Żydów jest nie to, że ich antysemita nienawidzi, ale to, że łagodni i dobrzy ludzie mówią "Porządny człowiek, chociaż Żyd."
Właśnie taki rodzaj antysemityzmu wydaje mi się szczególnie niebezpieczny, głównie dlatego, że trudno z nim walczyć. Jest on silnie zakorzeniony i, co najgorsze, wielu ludzi nie widzi w nim nic złego. "Ja nie mam nic przeciw tym Żydkom", mówią. Często nie uważają się nawet za antysemitów.

Nie ma już przecież u nas otwartego, wojującego antysemityzmu, nie ma organizacji, które głoszą go programowo. Antysemityzm ludzi takich, jak np. Kazimierz Świtoń jest tak absurdalny, że ma znikomą liczbę zwolenników. Kandydat na prezydenta Bogdan Pawłowski, który otwarcie głosił swoje wrogie wobec Żydów poglądy, a u steru rządów chętnie widziałby Leszka Bubla, nie zdobył praktycznie żadnego poparcia. Mało kto przyznałby się otwarcie, że bliski jest mu ich antysemicki program, a jednak wielu skrycie ma niemal identyczne poglądy. To nie ten zajadły, fanatyczny, przez co marginalny, antysemityzm jest groźny. Dziś należy rozpocząć walkę przede wszystkim z antysemityzmem "zwyczajnym", "swojskim", tym który pobrzmiewa w słowach "Żydek", "Żydki."

Najbardziej irytuje i martwi mnie zadziwiająca odporność sporej grupy ludzi wierzących, głęboko religijnych katolików na to, co Kościół ma do powiedzenia w sprawie antysemityzmu.

- "Kościół (...) potępia wszelkie prześladowania przeciw jakimkolwiek ludziom zwrócone, pomnąc na wspólne z Żydami dziedzictwo, opłakuje (...) akty nienawiści, prześladowania, przejawy antysemityzmu, które kiedykolwiek przez kogokolwiek kierowane były przeciw Żydom. (...) Kościół odrzuca jako obcą duchowi Chrystusowemu wszelką dyskryminację (...) ze względu na rasę czy kolor skóry, na pochodzenie społeczne czy religijne." - to fragment Deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich. [1]

-· "Więzy duchowe i historyczne odniesienia, które łączą Kościół z judaizmem, każą potępić (...) antysemityzm i dyskryminację w jakiejkolwiek formie: sama zresztą godność osoby ludzkiej wystarcza, by je potępić." - czytamy w dokumencie komisji Stolicy Apostolskiej ds. Stosunków Religijnych z Judaizmem. [2]

-· Ta sama Komisja przypomina, że "chodzi nie tylko o wykorzenienie z umysłów (...) wiernych resztek antysemityzmu, które jeszcze tu i ówdzie można napotkać, lecz zwłaszcza o pogłębienie (...) dokładnej znajomości szczególnej więzi, która (...) Kościół wiąże z Żydami i judaizmem oraz o uczenie szacunku i miłości do nich." [3]

-· "Nie ma żadnego (...) uzasadnienia usprawiedliwiającego akty dyskryminacji czy prześladowania Żydów" poucza nas papież. [4]

Doprawdy nie mogę zrozumieć, jak, będąc świadomym stanowiska Kościoła wobec Żydów i judaizmu, można nadal trwać w tym "podskórnym" antysemityzmie. Jak można nadal głosić poglądy typu "bo Żydzi zabili pana Jezusa", po tym, jak ksiądz Michał Czajkowski powiedział, że "antysemityzm jest zdradą chrześcijańskiej wiary, klęską chrześcijańskiej nadziei i śmiercią chrześcijańskiej miłości. Jest grzechem śmiertelnym. Jest uderzeniem w Jezusa - Żyda", którego "Męka stała się Męką Jego narodu, a męka Jego narodu jest Jego Męką" [5], po tym jak Międzynarodowy Katolicko - Żydowski Komitet Łączności ogłosił, że "antysemityzm to grzech przeciwko Bogu i ludzkości" [6] i że "nie można być chrześcijaninem, będąc antysemitą", a Jan Paweł II, jakby chcąc jeszcze wzmocnić znaczenie tych słów stwierdził, iż "antysemityzm, jak również wszelkie inne formy rasizmu są 'grzechem przeciwko Bogu i ludzkości' i jako takie muszą być odrzucone i potępione." [7]

Zadaję sobie pytanie, jak to jest możliwe, że w Polsce - w kraju, w którym 90% ludności deklaruje swój katolicyzm - nie są znane wyżej przytoczone dokumenty Kościoła Katolickiego. Bo chyba muszą być nieznane, skoro nie są przestrzegane? Nie sądzę, żeby ludzie po prostu ignorowali ich treść. Nie można przecież, będąc prawdziwym chrześcijaninem, pozostać głuchym na stwierdzenie, padające z ust księdza, że "antysemityzm to nie tylko ignorancja, głupota, to także moralne zboczenie" [7]. Więc dlaczego tylu "ludzi łagodnych i dobrych" trwa ciągle w grzechu antysemityzmu?

Nie mogę niestety powiedzieć, że zjawisko antysemityzmu nie istnieje. Z antysemickimi wypowiedziami, publikacjami spotykam się dość często. Jednak jest coś, co bardzo mnie cieszy, a mianowicie to, że nie ma na ten antysemityzm społecznego przyzwolenia, że po każdym antysemickim wybryku zrywają się od razu głosy protestu, potępienia. "Pragniemy wyrazić nasze głębokie oburzenie (...) haniebnymi aktami barbarzyństwa, których przedmiotem stała się społeczność żydowska w Łodzi, a w szczególności synagoga i pański dom" [8], piszą do dr Marka Edelmana polscy intelektualiści, a wśród nich między innymi Władysław Bartoszewski, Janusz Tazbir, Maja Komorowska, Krzysztof Zanussi. Głoszący kłamstwo oświęcimskie pracownik Uniwersytetu Opolskiego został usunięty z uczelni, wydawnictwo publikujące książki Jędrzeja Gietrycha, obraźliwe wobec Niemców i Żydów, wyproszono z frankfurckich targów, amerykański wymiar sprawiedliwości przyznał rację profesor Lipstadt, oskarżającej o zaprzeczanie Holocaustowi Davida Irving'a, pisarza negującego w swoich pracach fakt istnienia komór gazowych w Oświęcimiu, a środowisko historyków zastosowało wobec niego swoisty ostracyzm. Tak więc niestety antysemityzm istnieje, tak jak istnieje głupota i zło, ale trzeba podkreślić, że umiemy i chcemy z nim walczyć, że nie pozostajemy już bierni wobec jego przejawów, nie dajemy się zastraszyć.

Dyrekcja szkoły podstawowej w Dmosinie, mimo prawdziwej nagonki, prymitywnych, antysemickich postaw i absurdalnych pogróżek, nie pozwoliła decydować zajadłej mniejszości. Jan Brzechwa, wybitny pisarz, autor wielu wspaniałych utworów dla dzieci został szkolnym patronem, z czego najbardziej cieszą się właśnie najmłodsi, kochający go za jego twórczość i nie rozumiejący powodów całego zamieszania. Ja również w pierwszej klasie uczęszczałam do szkoły podstawowej im. Jana Brzechwy i zawsze cieszyło mnie, że jej patron to ten pan, który napisał dla nas Kaczkę dziwaczkę i Akademię Pana Kleksa. "Szkoła powinna uczyć tolerancji" [9] - mówi pani Danuta Supera, wójt gminy Dmosin. "Nie może mieć znaczenia pochodzenie człowieka, tylko to, kim był i czego dokonał" - dodaje.

Jednak wciąż za mało mówi się o tym, co dobre, o tym, co nas łączy, za dużo o tym, co rani i dzieli. Wszyscy dokładnie wiedzą, co powiedziano znów w jakiejś stacji radiowej, co napisano na murach, a mało kto wie, że od ośmiu lat działa u nas Fundacja Ekumeniczna "Tolerancja", która za cel stawia sobie kształtowanie tolerancji i poszanowania dla wszelkich odmienności, zwłaszcza wyznaniowych, narodowościowych i kulturowych i że owa Fundacja po raz kolejny wręczyła nagrody "Zasłużonym dla tolerancji" między innymi pani Miriam Akavii, przewodniczącej towarzystwa Przyjaźni Izraelsko - Polskiej i księdzu Stanisławowi Musiałowi byłemu sekretarzowi Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem, aktywnie działającemu na rzecz porozumienia i wyjaśniania sporów. Dlaczego praktycznie bez echa przeszedł fakt utworzenia przez prezydenta Kwaśniewskiego Nagrody im. Andrzeja Drawicza, przyznawanej osobom wnoszącym istotny wkład w pomnażanie roli i znaczenia polskiego dziedzictwa w świecie, a szczególnie kształtowanie naszych partnerskich kontaktów z innymi narodami w duchu tolerancji, poszanowania odmienności i wzajemnego zrozumienia. Ilu z nas miało szansę dowiedzieć się, że uhonorowany tą nagrodą został p. Milo Anstadt, holenderski pisarz i publicysta, urodzony w Polsce, w rodzinie żydowskiej? Nagrodzony za działalność publicystyczną i przybliżanie Holendrom dziejów narodu i państwa polskiego oraz za zaangażowanie w obiektywną prezentację stosunków polsko - żydowskich.

Dlaczego tak mało mówi się o ludziach, z których możemy być dumni, a tak wiele o tych za których musimy się wstydzić? Zwłaszcza zachodnie media często przedstawiają Polskę w sposób pejoratywny, podkreślając wypowiedzi bezmyślne i pełne nienawiści, a pomijając takie wydarzenia, jak na przykład dokonany przez prymasa Józefa Glempa rachunek sumienia ludzi Kościoła w Polsce, w którym przeprasza on między innymi "za tych księży, którzy lekceważyli osoby innych wyznań i tolerowali przejawy antysemityzmu". [10] Nie bez znaczenia jest chyba fakt, że na rzecz pojednania polsko - żydowskiego działają ludzie wykształceni, znani, powszechnie szanowani, a antysemickie hasła na murach wypisują osoby z marginesu społecznego, które często w ogóle nie rozumieją, co piszą?

Wiem, że nawet jeden obelżywy napis może zniszczyć wieloletnią pracę ludzi walczących o zlikwidowanie wzajemnych uprzedzeń i właśnie dlatego proszę w imieniu swoim i tych wszystkich, którzy tak ciężko pracują, by odbudować zaufanie między naszymi narodami, o wyrozumiałość, o wsparcie. Nie pozwólcie, aby ci, którzy chcą nas skłócić, zwyciężyli. Odwracajmy się plecami do ludzi głupich i złych i cieszmy się wspólnie z takich inicjatyw, jak ta podjęta w moim rodzinnym mieście, Wrocławiu. Otóż w zeszłym roku miejscowa gmina żydowska, w ramach współpracy między czterema parafiami: żydowską, rzymskokatolicką, ewangelicką i prawosławną, zainicjowała akcję "Dzieciaki". Polega ona na zapoznawaniu dzieci z religią, tradycją i kulturą ich różniących się wyznaniem rówieśników. Właśnie ta edukacja najmłodszych, zapoznawanie ich z innością i uczenie szacunku dla tej inności może przynieść nam pojednanie, spowodować, że wreszcie znikną wszelkie uprzedzenia, że to nowe pokolenie nie będzie naznaczone cierpieniem, żalem, nienawiścią. My, ludzie młodzi, chcemy poznać się nawzajem, chcemy wiedzieć o sobie jak najwięcej i chcemy "pięknie się różnić", bo przecież nie chodzi o to, żebyśmy wszyscy byli tacy sami, wyznawali tą samą religię, mieli taką samą kulturę, chodzi o to, żebyśmy mieli szansę bliżej poznać to, co odmienne, nowe, ciekawe, byśmy szanowali się nawzajem, cieszyli ze swojej oryginalności, byli dumni z tego, że jesteśmy tak wspaniale różni.
Przypisy:
1. Sobór Watykański II: Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich "Nostra aetate".
2. Komisja Stolicy Apostolskiej ds. Stosunków Religijnych z Judaizmem: Wskazówki i sugestie wprowadzenia w życie deklaracji soborowej "Nostra aetate".
3. Komisja Stolicy Apostolskiej ds. Stosunków Religijnych z Judaizmem: Żydzi i Judaizm w głoszeniu Słowa Bożego i katechezie Kościoła Katolickiego.
4. Jan Paweł II: Przemówienie do przedstawicieli wspólnoty żydowskiej podczas pielgrzymki apostolskiej do Australii.
5. ks. Michał Czajkowski, "Lud przymierza".
6. Międzynarodowy Katolicko-Żydowski Komitet Łączności: Deklaracja Konferencji Praskiej.
7. Jan Paweł II: Przemówienie do przedstawicieli Brytyjskiej Rady Chrześcijan i Żydów.
8. List do Dr Marka Edelmana podpisany przez 192 znane osobistości.
9. Marcin Markowski, "Dmosin Brzechwie", Gazeta Wyborcza, 11. 04. 2000.
10. Ewa Czaczkowska, "Moja wina, nasza wina", Rzeczpospolita, 22. 05. 2000.

Antysemityzm – filosemityzm...

Pewnie wszystko przez moich babcię i dziadka ze strony matki. Można więc dodać, że wyssałem z mlekiem matki...

Do Łohiszyna Niemcy wkroczyli dopiero w 1941 roku. Dwa lata wcześniej Armia Czerwona wyzwoliła to małe poleskie miasteczko spod władzy panoszlacheckiej Polski. Rodzice mej mamy przyjaźnili się z rodziną nieopodal mieszkającego żydowskiego sklepikarza i naturalne było dla nich, by dać im schronienie, gdy zaczęło się wyłapywanie skazanych na zagładę podludzi/nieludzi. Ukrywali ich w stajni - w beczce, stojącej pod ścianą i służącej do przechowywania zboża. Wielgachna to była beka – swobodnie stały w niej trzy dorosłe osoby. Wszystko się skończyło, gdy w sąsiedniej szkole zakwaterowano pomocnicze oddziały rosyjskich kolaborantów, którzy zaczęli nachodzić dziadka – samorodnego rymarza, naprawiającego uprzęże końskie. Którejś nocy znajomi odeszli, odprowadzeni przez dziadka drogą w poleskie lasy. Nie chcieli narażać dziadka i jego rodziny w której było już pięcioro dzieci. Chyba się nie uratowali, bo po wojnie tylko jeden Żyd odwiedził Łohiszyn, by podziękować za ratunek.

Dziadek omal nie zginął ponownie, zapędzony do zasypywania dołu, w którym Niemcy zwalili kilkuset pomordowanych Żydów – zemdlał na widok znajomych i przyjaciół a nadludzie chcieli zepchnąć go żywcem w dół. Uratowany został przez bardziej odpornych ziomków, którzy ocucili go i odciągnęli.

Jak się udało mojej matce nie zostać antysemitką w miasteczku, w którym Żydzi stanowili niemal połowę ludności? Czy dlatego, że babcia i dziadek też się nie stali antysemitami? A może proboszcz nie był antysemitą i członkom chóru nie zaszczepił wirusa nienawiści? Może głęboka wiara nie pozwalała na antysemityzm – może go tam nie wynaleziono? Mama nie wspomina z dzieciństwa żadnych niechęci rasowych. Później jej siostra i brat połączyli swe życiowe losy z białoruskimi partnerami, bo też nie było żadnych ansów między tymi nacjami. Żeby było bardziej międzynarodowo (i ekumenicznie) najstarsi siostra i brat mieli za małżonków Niemców. Wywiezieni na roboty zostali już w Hamburgu...

Już we Wrocławiu, odkąd pamiętam, rodzice znali zaprzyjaźnioną rodzinę żydowską – to byli jedyni Żydzi jakich wówczas znałem. Dwaj synowie byli moimi kolegami. Wyjechali wszyscy do USA jeszcze w 1965 roku, przed histerią rozpętaną trzy lata później, do rodziny, która od lat ich do przyjazdu namawiała. Tęsknili później bardzo, co odczytywaliśmy z listów jakie przysyłali. Mama zaprenumerowała panu Perlowi wrocławską gazetę, która wiózł do Stanów transatlantyk Batory. On pakę prasową kładł w przedpokoju i codziennie czytywał kolejny egzemplarz Słowa Polskiego. Chyba więcej wiedział o naszym mieście niż ja w tym czasie.

Pewnie przez to wszystko nigdy nie zagościł we mnie upiór, gnębiący tak wielu moich znajomych i rodaków. Wszystko przez moją babcię i dziadka...

14 cze 2006

Kuba Wojewódzki said:

Kuba Wojewódzki pytany przez dziennikarza Przeglądu:
- To może wyemigrujesz? Kaczyńscy bardzo by się ucieszyli, gdyby tak wpływowy w mediach przedstawiciel łże-elity i największy cham III RP wyjechał z Polski. Takich jak ty powinno się eliminować ze społeczeństwa, które ma być zdrowe.
– Jeśli chodzi o „chama”, to mam coraz bardziej rosnącą konkurencję w nowych elitach władzy. Pamiętam komisarzy partyjnych, którzy w dobie stanu wojennego wędrowali po szkołach i czytali zawartość naszych gazetek szkolnych. Odnoszę wrażenie, że dziś rolę takich komisarzy mają przyjąć w szkołach katecheci i księża. Pamiętam czasy budowania pewnego rodzaju nowego człowieka. Dziś też ktoś próbuje – nie patrząc na to, że nie nazywa się Jezus Chrystus, Mahomet czy Budda – takiego nowego człowieka stworzyć i zarządzać jego sumieniem. Nowy minister edukacji stwierdził, że Reymont, Iwaszkiewicz czy Miłosz to byli libertyni, a ja pamiętam czasy, kiedy Witkiewicz z „Szewcami”, Gombrowicz z „Dziennikami” czy Mrożek ze wszystkim też byli skazani na niebyt. Lepiej już było. Boję się takiego chamstwa politycznego. Chamstwa ducha...

I o to chodzi!!!

1 cze 2006

CIĘŻKIE ŻYCIE...

Ciężko jest żyć w dzisiejszej polsce człowiekowi, któremu wydaje się, że jest centrowcem.

Po pierwsze - nie ma reprezentacji parlamentarnej, bo u nas mamy tylko prawicę i lewicę. Popapraną co prawda do tego stopnia, że programy ekonomiczne prawicy są lewicowe a lewicy liberalne.
Po drugie - nie ma czego czytać, bo prasa też albo lewicowa albo prawicowa. Popaprane to także, bo choćby prawicowość tygodnika, którego naczelny (już chyba były) był sekretarzem KC PZPR, jest dla mnie raczej nieprzekonywująca...
Po trzecie - nie ma się zrozumienia wśród znajomych i przyjaciół, bo wśród nich też albo prawicowcy albo lewicowcy, więc przy biesiadnym stole pomija się politykę zupełnie!

Jako centrowiec wewnętrzny nie aprobuję tego, co się dzieje z żywiołową lustracją. Nie aprobuję też stanu, w którym przez niemal 20 lat nie dopracowano się ludzkiej i sprawiedliwej, czyli opartej na władzy sądowniczej, formy lustracji. I nawet nie mam już oparcia w Stanisławie Lemie, którego felietony utwierdzały mnie w poczuciu, że nie jest ze mną całkiem źle...

Swoją drogą - jak ci choleryczni, gorącokrwiści Hiszpanie potrafili się porozumieć społecznie po krwawych przejściach wojny domowej, latach reżymu frankistowskiego - czy też się lustrują?

PS. zastrzegam, że moja centrowość nie ma nic wspólego z Porozumieniem Centrum, ani z niczym podobnym do tego, co się z niego wykluło!!!

SPRAWA KSIĘDZA CZAJKOWSKIEGO


Nie wierzę esbekom i wkurza mnie, że się teraz śmieją z durnej masy rodaków, którymi dalej mogą manipulować - niemal 20 lat po wyrwaniu im władzy z pazurów. Jeszcze tymi pazurami mogą drapać nam w mózgach!
Szkoda, ze przez tyle lat nie dopracowano się jakiejś ludzkiej formy weryfikowania i OSĄDZANIA tych teczek. Tylko SĄD, przed którym staje nie tylko PROKURATOR, zaopatrzony w esbeckie teczuszki i wypociny tworzone na bolszewicką modłę, ale i OBROŃCA mogący stawiać pytania, wątpliwości, świadków, dowody niewinności, może podjąć próbę oceny, osądu i wydania wyroku!
Nie dajmy się manipulować! Choć w państwie, w którym władza z muchami w nosie ma w pogardzie Trybunał Konstytucyjny, trudno wierzyć w sprawiedliwe OSĄDZANIE spraw tak propagandowo nośnych i natychmiast, na życzenie, użytecznych!
Howgh!

ps. 11 lipca 2006 prasa potwierdziła 25-letnia współpracę księdza Czajkowskiego z SB, gwałtownie przerwaną w 1984 roku, po śmierci księdza Popiełuszki!

"Bezpieka odnowiła kontakt z ks. Czajkowskim w 1960 r., stosując szantaż na tle obyczajowym. Wykorzystała też to, że ksiądz ubiegał się o paszport, by wyjechać do Rzymu na studia. Przed wchodzeniem w układy z bezpieką młodego księdza ostrzegał m.in. abp Bolesław Kominek..."

A potem to już się potoczyło. Czy ta współpraca przekreśla wszystko, co dla dialogu polsko-żydowskiego zrobił ksiądz? Ciekawi mnie ocena środowiska kościelnego.