14 lut 2007

Muzyka łagodzi obyczaje?

Zawsze dodaję ten znak zapytania, bo nie do końca wierzę w prawdziwość tego banalnego powiedzonka. Choć chciałbym wierzyć...

Ostatnio odkryłem empetrójki i przekonałem się, że to nie takie zupełne dno dźwiękowe. Można za to w tym formacie wyszukiwać w dżungli wszechświatowej sieci różne rarytasy i rzadkości, w tym muzykę, z którą sam od strasznie dawna nie miałem do czynienia i myślałem, że nigdy już ona do mnie nie wróci.

Takim odzyskanym choć trochę muzykiem jest Airto Moreira, perkusjonista z Brazylii, który od początku lat siedemdziesiątych osiadł ze swą żoną, znakomitą wokalistką Florą Purim, w USA. Tam oboje uczestniczyli w nagraniu jednej z najważniejszych jazzowych, i nie tylko, płyt XX wieku, albumu Chicka Corei "Return To Forever".

Napisałem perkusjonista, bo pasuje mi to odróżnienie specjalisty od wszelakich "przeszkadzajek", stukanek, pocieraczek, dzwonków owczych, krowich i mysich, od zwyczajnego perkusisty, który wali w mniejszy lub większy zestaw bębnów i okrągłych blach. Anglicy to mają łatwo - u nich perkusista to drummer, czyli bębniarz a perkusjonista to percussionist. My musimy kombinować. Tak jak Airto Moreira, który pozostaje dla mnie do dziś niezrównanym kombinatorem-specjalistą od bajkowych zabaw dźwiękiem, brzmieniem i rytmem.

Znałem tak naprawdę tylko trzy jego płyty, z początku lat siedemdziesiątych: Free, Virgin Land i Identity, ale do dziś nagrywa i występuje, choć z dala od Polski. Najbliżej będzie niezadługo we Włoszech - 7 marca w Instituto Italiano del Design, Bicocca University (Workshop + solo concert). Szkoda, że to daleko od Wrocławia...

Brak komentarzy: