Nowy polski kartofel
"Tageszeitung": Złodziejaszki, co chcą zawładnąć światem
Peter Köhler, tłum.bart 04-07-2006 http://serwisy.gazeta.pl/swiat/1,34174,3460382.html
Niemiecka publika nie wierzyła własnym oczom - polski prezydent wcale nie był niższy od niemieckiego. Jakiś polityk zza Odry, który dumnie podaje niemieckiej pani kanclerz nogę. Niemcy przecierali swoje błękitne oczy ze zdumienia i nie dowierzali uszom, gdy Lech Kaczyński w marcu dumnie przyjechał do Berlina, a w maju nie odpowiadał na uśmiechy niemieckiego prezydenta na warszawskich targach książki.Wiadomo jednak, że Kaczyński chełpił się tym, że przez lata żadnemu niemieckiemu politykowi nie podał nawet palca. Wystarczająco często trąbił, że w ogóle nie zna Niemiec poza spluwaczką w męskiej toalecie na lotnisku we Frankfurcie.
Wiadomo, że urodzony w 1949 r. Kaczyński reprezentuje to trudne pokolenie, które jeszcze przed swoimi narodzinami zostało przez Niemcy ukąszone. Jest jasne, że w negatywnym światopoglądzie Kaczyńskiego od średniowiecza każdy Niemiec konno prze na Wschód. Ale w Niemczech uważa się takie poglądy za od dawna przestarzałe stereotypy i nikt nie pytał polskiego prezydenta podczas wizyty w Berlinie, z jakiego kraju pochodzi jego luksusowa limuzyna.
U nas w kraju wykształcony prezydent ma suwerennie poruszać się ponad podziałami. W Polsce władca (dosłownie właściciel państwa - red.) ma działać z zębami na wierzchu: ma zmiażdżyć niemiecko-rosyjski rurociąg bałtycki, musi zdusić w zarodku planowane w Berlinie Centrum przeciw Wypędzeniom tych obrzydliwych Niemców i obedrzeć ze skóry Powiernictwo Pruskie, które domaga się zwrotu za czynsze w dawnych Strefach Wschodnich (chodzi o tzw. Ziemie Odzyskane). Już przecież Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy lekką ręką kazał sporządzić 700-stronicowe, nafaszerowane faktami studium o zniszczeniu przez Niemców stolicy Polski i wielkimi literami zażądał 54 mld dolarów reparacji.
W Polsce wielu ludzi darzy wielką nieufnością wszystko, co Polską nie jest. Odkąd Lech Kaczyński jako dwunastolatek ze swoim bratem bliźniakiem w filmie "O dwóch takich, co okradli księżyc" odstawił wiele błazeństw, bliżej mu na księżyc niż do Niemiec i Rosji. Rosja wcisnęła Polsce kciuki komunizmu w tyłki, a od lat 70. bracia Kaczyńscy chcieli socjalizm wykoleić.W 1980 r. obydwaj absolwenci prawa (Lech zrobił nawet doktorat i został się nawet polskim profesorem) pomagali przed sądami strajkującym stoczniowcom w Gdańsku. Lech, który podczas studiów prawa i ustaw musiał był coś przeoczyć, został w 1981 r. internowany i siedział rok o chlebie i wodzie.
Godzina Lecha Kaczyńskiego wybiła w 1989 r., gdy upadł komunizm i ster przejął Lech Wałęsa. Dzięki pomocy założonego przez siebie Porozumienia Centrum dochrapał się fotelu w Sejmie, zakonserwował się później jako profesor prawa i w 2000 r. został na kilka miesięcy ministrem sprawiedliwości. I gdy Janusz Pineiro ogłosił, że bracia Kaczyńscy, zakładając PC, brali pieniądze z budżetu państwa, okazał się na tyle sprytny, by nie dać sobie nic zarzucić.
PC stało się i tak starą pieśnią, bo bracia Kaczyńscy powołali na scenę nowy związek, partię Prawo i Sprawiedliwość. Dzięki niej w 2002 r. szlachetny Lech został bossem Warszawy. Prawy Jarosław zagarnął dla siebie w 2005 r. podczas wyborów do parlamentu największego kartofla, zręcznie jednak zacisnął zęby i zrezygnował z urzędu premiera, i wyczarował z pustej ręki Kazimierza Marcinkiewicza. Lech ruszył do boju po najwyższy atrybut władzy i pod koniec 2005 r. posiadł prezydencki fotel.Bracia Kaczyńscy z wielką energią chcą sprzątnąć ostatnich komunistów z kraju i społeczeństwa. Dlatego parlament ma bez szemrania przyjąć sto ustaw, nie stając przy tym rządowi okoniem.
Wzorem do naśladowania dla Kaczyńskich był twórca Polski z 1919 r. Józef Piłsudski, który w 1926 r. odkrył sterowaną demokrację i do 1935 r. napędzał półfaszystowski reżim wojskowy. Tak jak Piłsudski Kaczyńscy są polscy do szpiku kości. Obydwoje udowodnili, że z przodu i z tylu są czyści. Lech zabronił mężczyznom w Warszawie paradować z gołymi tyłkami, Jarosław zaś mieszka z własną matką, ale przynajmniej bez ślubu.
No, to jest zwyczajne chamstwo, co te chamy niemieckie piszą o naszych kochanych bliźniakach! Nasze Duck Twins są tylko nasze i wara germańskim lewicowcom drwić z najwyższych wśród najniższych. I nie pomogą tłumaczenia, że to satyra pisana dla jaj! Jakich jaj? Na pewno kaczych!!!
A co to znaczy, że pisemko lewackie i niskonakładowe? My żądamy zamknięcia pisemka, zamknięcia pismaków, przeprosin rządu żądamy, bo jak nie to się nam prezydent rozchoruje i nie pojedzie do waszej piaskownicy! Sami sobie stawiajcie zamki z piasku i zamki na lodzie...
1 komentarz:
Bóg wysłuchał modlitw dochodzących z kaplicy prezydenckiej - Niemcy przegrały ćwierćfinał mundialu 2006.
Macie za karę za polskie kartofle!
Prześlij komentarz