10 lip 2006

Izrael kontra Giertych

<<"Ja lubię naród żydowski i nie widzę powodu, by pan ambasador mnie nie lubił" odparł Giertych.>>
Skąd ta afera? Tłumaczy Michał Sobelman, rzecznik izraelskiej ambasady w Polsce: - Wyolbrzymione zostało marginalne w sumie zdarzenie. W piątek ambasador David Peleg wziął udział w festiwalu kultury żydowskiej na krakowskim Kazimierzu. Chwalił znakomite stosunki polsko-izraelskie. Ktoś zadał pytanie o Giertycha, a ambasador przypomniał to, co mówił już wcześniej - że Giertycha unika. Izraelski dziennikarz wysłał wiadomość o bojkocie i się zaczęło. http://serwisy.gazeta.pl/wyborcza/1,34513,3473172.html

Izraelska niechęć do Giertycha i LPR to nic nowego. Izrael - przypomnijmy - zareagował alergicznie, gdy w maju LPR weszła do rządu, a jej szef dostał resort edukacji. To w MEN jest komórka zajmująca się organizacją przyjazdów izraelskiej młodzieży do Polski, w tym Marszem Żywych.

A tu to już jest problem.
To niemal tak, jakby wilk miał organizować owieczkom redyk na hali... Giertychowa deklaracja powinna raczej brzmieć:
"Ja lubię naród żydowski, gdy cały jest u siebie, w Izraelu, a jeszcze lepiej na Grenlandii..."

1 komentarz:

jotesz pisze...

http://serwisy.gazeta.pl/kultura/1,34169,3472751.html
"...Żydowska muzyka łączy wszystkich i wydaje się absolutnie naturalnym elementem kazimierskiego życia. Tłum zadowolonych, uśmiechniętych ludzi wędrujących po Kazimierzu, śpiewających razem z artystami, tworzących spontanicznie mniej lub bardziej (tu przydają się festiwalowe warsztaty tańca) profesjonalne taneczne koła i korowody, biegnących do stoisk z płytami, żeby kupić album zespołu, który właśnie przed chwilą ich zachwycił, fotografujących, dzwoniących do znajomych, że jest świetnie i żeby natychmiast przychodzili.

W takich wypadkach mówi się zwykle o niepowtarzalnej atmosferze; tutaj ta niepowtarzalność powtarza się co roku. Januszowi Makuchowi udało się coś niemożliwego - stworzenie utopii, gdzie znikają uprzedzenia i różnice. Przynajmniej na parę dni czy parę godzin."

chyba wystarczy za komentarz?

Wydaje mi się jednak, że w samym Izraelu muzyka klezmerska zanika?
Czyżby nie lubiano jej tak, jak w Czechach nie lubi się "szwejkowszczyzny"?