21 gru 2006

Jacques Loussier

W Diapazonie podano, że pianista Jacques Loussier urodził się w 1934 roku 26 października w Angers we Francji. Ten pianista, aranżer i kompozytor, do historii muzyki wszedł jako niedościgniony, jazzowy interpretator dzieł muzyki klasycznej. (...) Jacques Loussier po raz pierwszy przedstawił swe niekonwencjonalne interpretacje w 1959 roku prezentując autorskie Bach Trio w programie dzieł wybitnego kompozytora (w swingującej stylistyce).

Zaskakująca popularność koncertów "Bach na jazzowo" stworzyła w muzyce rozrywkowej nową jakość. Dla francuskiego pianisty (aspirującego przecież do miana twórcy jazzowego) była inspiracją, która niebawem przerodziła się w stylistyczną manierę. We wczesnych latach sześćdziesiątych Loussier nagrał cztery kolejne, jazzujące albumy z dziełami Bacha, by w latach siedemdziesiątych zainteresować się także twórczością innych kompozytorów.

W kręgu zainteresowań znaleźli się zarówno Mozart, Vivaldi, jaki i autorskie kompozycje łączące elementy muzyki klasycznej, jazzu, a nawet rocka (album "Lumiers"). Nagrania z jazzowymi interpretacjami muzyki Bacha (sprzedane w milionowych nakładach) utrwaliły popularność pianisty, ale także prowokowały artystę do realizacji innych, muzycznych wyzwań (takim była wspólna sesja z jazzowym pianistą Bobem Jamesem oraz ich brawurowa transkrypcja muzyki Bacha na syntezatory).

Kiedy w 1995 roku pianista podpisał kontrakt z jazzową wytwórnią Telarc Records wiadomym było, że ta elitarna wytwórnia zobliguje Loussiera do realizacji kolejnych nagrań. W krótkim czasie powstały albumy z jazzowymi interpretacjami kolejnych dzieł J.S.Bacha. Artysta przedstawił także własne wersje "Czterech Pór Roku" A.Vivaldiego, "Gymnopedies" oraz "Gnossiennes" Erica Satie, a także kolejny bestseller - "Borelo" M.Ravela. Coraz częściej sięgał do dzieł Bacha: w 1999 roku wydał kolejny album "The Bach Book" oraz "Take Bach". Ta najnowsza jazzująca wersja koncertów fortepianowych J.S.Bacha została wykonana wraz ze współpracującymi z J.Loussierem muzykami - kontrabasistą Benoit Dunoyer De Segonzac i perkusistą André Arpino oraz tureckimi pianistkami Guther i Suher Pekinel.

Patrycja Wołoch w HI-END.pl podaje wiele dodatkowych informacji:
Loussier już jako dziecko, ucząc się gry na fortepianie, odkrył i pokochał muzykę J. S. Bacha. Nie poprzestał jednak na ćwiczeniu pasaży, akordów i fug, lecz szukał nowych rozwiązań, "brzmień", bawił się harmonią i improwizował. Później, studiując fortepian u Yves`a Nata w Paryskim Konserwatorium, wprowadzał kolegów w świat Bacha "na jazzowo". To stało się zaczątkiem wydarzeń, które obrodziły legendarnym pierwszym albumem Jacques Loussier Trio pt. "Play Bach".

Pierwotny skład trio rozpadł się w 1978 r., przekonawszy świat muzyczny do sięgania po tak wdzięczne tematy, jak muzyka klasyczna i zapisawszy w swym dorobku ponad sześć milionów płyt oraz miano cudu muzyki popularnej lat 60. Na przełomie lat 70. i 80. Trio Loussiera (w nowym składzie) skupiło się bardziej na nagraniach sesyjnych niż koncertowych, a sam Jacques wypracował sobie miano jednego z najbardziej liczących się kompozytorów i wykonawców eksperymentujących z muzyką elektroakustyczną. Skłonił się bardziej ku małym, kameralnym koncertom dla wysublimowanej publiki. Przedstawiał muzykę będącą połączeniem jazzu i rocka z klasycznymi brzmieniami.

Już od czasów pierwszej płyty z cyklu "romansów" z Bachem Loussier był proszony o próbę eksperymentów z innymi kompozytorami. Bronił się długo, uważając Bacha za jedynego kompozytora posiadającego naturalnie inspirującą linię basu i improwizujący charakter tematów oraz harmonię skorą do przekształceń, a jednocześnie całość ujętą w zwarta, zamkniętą formę. Przez parę lat powstawał szkic "Czterech pór roku" Vivaldiego, aż wreszcie Loussier podjął wyzwanie i w 1992 wydał "Vivadi The Four Seasons".

Jacques Loussier ma również własną stronę, na której prezentuje biografię, kończącą się stwierdzeniem, że jest on THE WORLD'S FINEST PIANIST OF HIS KIND , z czym można się zgadzać lub nie.

Od siebie dodam, że Jacques Loussier odkrył dla mnie Erika Satie, którego ze zdumieniem i zachwytem zacząłem poznawać w cudownych miniaturach fortepianowych. Ostatnio zdobyłem też transkrypcje tych perełek na gitarę i flet (!), dokonane przez Steva Hacketta, gitarzystę wsławionego graniem w grupie Genesis. Muzyka Satiego jest dla mnie melancholią, tajemnicą, spokojem. Warto posłuchać Erika Satie w każdym wykonaniu! Na pewno jest dobry na święta! I na codzień...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Satiego słucham w pogodne letnie wieczory, na zimę chowam, na wszelki wypadek...