Ideał sięgnął bruku...
Waldemar Łysiak przed laty był moim idolem - świetne pióro, wielbiciel Napoleona, kapitalny gawędziarz historyczny i na dodatek architekt. Mam wszystkie jego książki wydane w peerelu, który go niszczył i zwalczał, o czym dowiedziałem się ze zdumieniem, wiedząc, ile książek mu wydano w tych strasznych dla niego czasach... Teraz w księgarniach z tanimi książkami kartkuję jego liczne twory, ale żaden mnie nie przekonał do zakupu - za bardzo zieje z nich nienawiścią!
Ma WŁ wierne grono wielbicieli, może wyrosłe już w IIIRP. Pewnie woli tych, co wyrosną w IVRP...
ps. Panie Waldemarze - od lat nie podoba mi się oprawa graficzna Pańskich książek - jest przeładowana, nachalna. A może tylko upodobniła się do stylu pisania?
3 komentarze:
To smutne, że nasi idole z kiedyś nagle okazują się karłami, którym śmierdzi z gęby. Wrzeszczą głosno o honorze, patriotyzmie a w ich ustach raczej brzmią te słowa, jak: nienawiść, frustracja.
ach, socjo mnie ubiegła. Frustrat
Rzeczywiście przykre to kiedy ideały siegaja bruku. Tak naprawde dowodzi to tezie ze wszyscy oni to koninkturalni karierowicze nie godni miana idola.
Prześlij komentarz