29 gru 2006

Ideał sięgnął bruku...


Waldemar Łysiak przed laty był moim idolem - świetne pióro, wielbiciel Napoleona, kapitalny gawędziarz historyczny i na dodatek architekt. Mam wszystkie jego książki wydane w peerelu, który go niszczył i zwalczał, o czym dowiedziałem się ze zdumieniem, wiedząc, ile książek mu wydano w tych strasznych dla niego czasach... Teraz w księgarniach z tanimi książkami kartkuję jego liczne twory, ale żaden mnie nie przekonał do zakupu - za bardzo zieje z nich nienawiścią!

Ma WŁ wierne grono wielbicieli, może wyrosłe już w IIIRP. Pewnie woli tych, co wyrosną w IVRP...

ps. Panie Waldemarze - od lat nie podoba mi się oprawa graficzna Pańskich książek - jest przeładowana, nachalna. A może tylko upodobniła się do stylu pisania?

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

To smutne, że nasi idole z kiedyś nagle okazują się karłami, którym śmierdzi z gęby. Wrzeszczą głosno o honorze, patriotyzmie a w ich ustach raczej brzmią te słowa, jak: nienawiść, frustracja.

Anonimowy pisze...

ach, socjo mnie ubiegła. Frustrat

atkabe pisze...

Rzeczywiście przykre to kiedy ideały siegaja bruku. Tak naprawde dowodzi to tezie ze wszyscy oni to koninkturalni karierowicze nie godni miana idola.