19 wrz 2006

wysoko mi Pan stawia poprzeczkę, Profesorze...

W Przekroju Najsztub pyta Profesora Władysława Bartoszewskiego, z czego przywołuję najistotniejszy dla mnie fragment:

Przez ostatni rok nic się dla obywatela Bartoszewskiego w państwie nie zmieniło czy to może jest inny kraj?

- Odczuwam przede wszystkim, że nastąpiła ostrzejsza polaryzacja podejścia do ludzi inaczej myślących, do przeciwników politycznych, do ludzi dotąd obojętnych. Ostrzejsze są oczekiwania i naciski władzy. Poza tym ja sobie nie bardzo wyobrażam, żeby pod wcześniejszymi rządami świeżo upieczony wiceminister określił co najmniej pięciu ministrów spraw zagranicznych jako agentów obcego mocarstwa i poza reakcją swojego przełożonego, ministra obrony, który w gruncie rzeczy zwolnił go z obowiązku milczenia za okres jego kilkudziesięciodniowej pracy, nie spotkało się to z jakąkolwiek właściwą reakcją państwa. Reakcje były od wykrętnych do nieuczciwych. A trzeba zważyć, że rzeczony polityk jest solidnie wykształconym historykiem, który doskonale umie posługiwać się językiem polskim i formułować swoje myśli – i mówi to, co chce, a nie to, co jemu się powiedziało. Tego typu ludzie nie mają taryfy ulgowej, szczególnie że mają reprezentować moje państwo. Bo nikt mi nie odbierze – choć zanegowano moje prawo do zajmowania się dyplomacją – prawa do uważania Rzeczypospolitej Polskiej za moje państwo. Urzędujący prezydent jest moim prezydentem i tak jak nie krytykowałem nigdy prezydenta Wałęsy, prezydenta Kwaśniewskiego, tak nie krytykuję i nie będę krytykował, jak długo będzie prezydentem, prezydenta Kaczyńskiego.

Dlaczego prezydenta akurat nie można krytykować?

– Dla mnie jest to symbol państwa. Obywatel nie powinien przekraczać pewnych granic. Można bardzo ostro krytykować rząd, premiera, to jest dobre prawo obywatela, ale nie prezydenta. W europejskiej kulturze politycznej tak na ogół jest. W polskiej wprawdzie zamordowano prezydenta, ale jego właśnie najpierw obrzucano błotem, a potem partie odnosiły się do tego ze wstydem albo z zakłopotaniem i milczeniem, jeżeli były współwinne, albo bardzo ostro, kategorycznie krytykowały fakt zabicia prezydenta.

Ale jeżeli ja jako obywatel dziennikarz uważam, że prezydent robi coś źle, ośmiesza nas, to nie mogę go pańskim zdaniem krytykować?

– Nie twierdzę, że pan nie może, ja mówię, że sam, przy moim wychowaniu, mając 85. rok życia i chcąc żyć w demokratycznym państwie prawa, zawieszam sobie dość wysoko poprzeczkę i uważam, że muszą być pewne nienaruszalne symbole państwa. Polacy wybrali większością głosów tego prezydenta. Było kiedyś staropolskie powiedzenie, które mi wpojono jeszcze w szkole i w domu: „Widziały gały, co brały”. A jeżeli nie widziały, to przejrzą i zobaczą, i ocenią, i wybiorą ponownie lub nie za cztery lata, bo taka możliwość konstytucyjna jest.

No cóż, od dziś spróbuję i "nie będę krytykował, jak długo będzie prezydentem, prezydenta Kaczyńskiego"...
Może się uda?

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Jotesz, spoko ;-)
po pierwsze primo, Profesor Bartoszewski sobie ustawia tę poprzeczkę, a nie Tobie. Ani mnie. Taki ja to w ogóle tej poprzeczki nie zauważam, ani śladu.
Po drugie primo, Na szacunek trzeba zasłużyć. Mogę szanować wyłącznie takiego prezydenta, który szanuje Państwo, Prawo i obywateli. A tu wiadomo. "Melduję wykonanie zadania". To jest prezydęt wszystkich pisiaków, rękodajny swojego braciszka i tyle. Ponadto, jak ktoś się zachowuje jak czwarty halabardzista, to niech się nie dziwi, że będzie tak traktowany.

jotesz pisze...

Stary Werterze - cenię sobie głosy ludzi starych i mądrych a do takich zaliczam Profesora. Jego wypowiedź trafia do mnie, choć budzi też wewnętrzny sprzeciw. Aleksander Prezydent Kwaśniewski, mimo że go nie wybierałem, podczas swej prezydentury na ogół mnie nie odrzucał i uznawałem go za swego prezydenta - mimo swego ukorzenienia starał się dorownywać oczekiwaniom ogółu Polaków. Czy mu się to udało świadczą badania i sondaże.
Lech Prezydent Kaczyński już na starcie pokazał mi, Polakowi, zwolenikowi PO, że wypełnił zadanie partyjne, co zgłosił prezesowi swojej partii. Tym meldunkiem zameldował mi, że nie całkiem jest moim prezydentem i uważam, że tak nie powinien postąpić! Teraz też miewam wrażenie, że raz jest moim prezydentam a innym razem nie. Nie jest to fajne uczucie i prezydent się nim nie martwi, tylko ja sobie z nim muszę dawać radę.
Profesora podziwiam, bo powodów do niezadowolenia dano mu (!) więcej a MIMO TO ma takie konsekwentne stanowisko. To budzi szacunek. Szkoda, że to Profesor nie jest moim Prezydentem. Ale wtedy martwiłbym się o jego wiek i zdrowie...

Anonimowy pisze...

Nasz obecny prezio jest raczej z tych "wpadkowych", więc okazji do krytyki nie zabraknie. Kwaśniewski miał i ma nadal sporo za uszami, ale przynajmniej nie miał na koncie tylu wpadek co Kaczor. Może i nie miał ich tak wiele, ale poważniejsze, np. kultowy już "uraz goleni prawej" w Charkowie.

Anonimowy pisze...

Ani razu nie oddałem głosu na Kwasiora (za drugim razem, Panbucek strzegł i byłem za granicą), ale musze sie przyznać, że gdybym wtedy był w Polsce, to bym sie niestety nie zawahał. Kwas - kłamczuch, paramagister, goleniowiec, koleś nad kolesie ... a jednak, zwłaszcza w porównaniu, wychodzi na męża stanu. Bue. Oprócz wiadomych grzechów, dwie kadencje poświęcił na łagodzenie sporów i podziałów, co po kadencji Dyzmy było zadaniemn niełatwym. No i wstydu nie przynosił. Takżetotak. O obecnym prezydęcie, przez wzgląd na świeże postanowienie Jotesza zmilczę.
Też sobie cenię takich ludzi , jak Profesor. Ale, choć nie zieję nienawiścią do wszystkiego co pisowskie, nie ma we mnie aż takiego dystansu i miłości bliźniego. Trudno. W końcu nie jestem Profesorem.

jotesz pisze...

Też nie jestem Profesorem i jedynie z racji wieku mnie to zdecydowanie cieszy...
Aleksander Prezydent Kwaśniewski miał też jedną zaletę w obecnej kadencji nie do pobicia - żonę, której aparycja i szyk oraz dyskretna inteligencja dodawały waloru estetycznego prezydencji. Zwłaszcza, że wygląd Aleksandra Prezydenta Kwaśniewskiego oscylował od nadwymiarowego do wymiarowego, o kłopotach goleniowych nie wspominając...