27 kwi 2010

TVPiS: Tusk ma krew na rękach

Dziś kolejny przedruk - tym razem z Gazety Wyborczej. Mowa o "filmie dokumentalnym" współautorstwa Jana Pospieszalskiego, znanego z zawracania gitary. Oglądałem fragment jego "dzieła" i mnie lekko zemdliło od woni kadzidła i smrodu propagandy politycznej. Zamieszczam, bo w wyborczej już jutro nie będzie, a u mnie powisi...

Tusk ma krew na rękach

Agata Nowakowska 2010-04-26, ostatnia aktualizacja 2010-04-26 23:14:21.0

- W Smoleńsku to był zamach. Tusk ma krew na rękach. Sprzedajne media zafałszowały obraz wspaniałego prezydenta. Ogromna część narodu dzięki żałobie wraca z emigracji wewnętrznej. Prawdziwi Polacy przyszli pod Pałac i teraz powinni wybrać w wyborach swoich prawdziwych przedstawicieli - taki półtoragodzinny klip wyborczy zafundowała TVP1 Jarosławowi Kaczyńskiemu

"Solidarni 2010" film dokumentalny Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego, TVP1, poniedziałek, 26.04., godz. 20.20-21.50

Żerując na autentycznych ludzkich emocjach, autorzy zrobili film-agitkę, propagującą obłędny, spiskowy, jakby tradycyjnie PiS-owski sposób widzenia świata. Rozmawiając z ludźmi stojącymi pod Pałacem Prezydenckim wyłapywali tych, którzy głosili najbardziej karkołomne teorie.

1. To był zamach

Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zabiło KGB: "To nie był przypadek", "Nic się nie dzieje przypadkiem, zostaliśmy sprzedani" (komu?), "Gdyby nie było osobnej wizyty premiera i prezydenta, oni by żyli. Premier Tusk ma krew na rękach", "NBP blokował kredyty dla PO" (czytaj: dlatego musiał zginąć prezes banku Sławomir Skrzypek").

W tej części filmu, o - nazwijmy to - "zamachu" jakoś nie słychać pytań twórców filmu, bo bez wątpienia musiały "podprowadzać" rozmówców. Czasem tylko mignie część profilu Jana Pospieszalskiego, czy ręka Ewy Stankiewicz. Autorzy niby sami nie mówią, że "Ruscy" zestrzelili samolot, ale nie kontrują też głupstw mówionych przez ludzi pod wpływem emocji. Najwyraźniej sami w nie wierzą, choć zabrakło im odwagi by przyznać to otwarcie.

Dalszą częścią teorii spiskowej jest to, że sprawa zamachu nigdy nie zostanie ujawniona. To od razu rozwiązuje problem braku jakichkolwiek dowodów. "KGB to poważni ludzie, nie puszczą farby", "Rosjanie nie powiedzą prawdy, winien będzie generał-mgła", "Rosjanie specjalnie nie wpuścili tam Polaków".

2. Media zafałszowały obraz prezydenta

Dostało się też mediom. Pełne nienawiści zdania o usłużnych wobec PO mediach, opłacanych przez wrogów Polski, które wyszydzały prezydenta Kaczyńskiego, przedstawiały go w krzywym zwierciadle by odsunąć tego patriotę, "człowieka, który miał idee i wartości" - bo inni ich, jak wiadomo, nie mają - od władzy. "Media kłamały, nagle się okazało, że media mają piękne zdjęcia pary prezydenckiej", "Wstydzę się za tych, co milczeli, gdy prezydenta opluwano", "Wstyd mi za warszawkę, która teraz włożyła czarne krawaty". Poza tym podobno jakieś tajne, niewiadomo jakie siły prześladują w Polsce patriotów, robiąc z nich ksenofobów i rasistów.

- Rozmowy ujawniły, że ogromna część naszego narodu była dotąd na emigracji wewnętrznej. Przez całe lata ci ludzie byli nazywani moherami i ciemniakami. Retorycznie pytali nas, czy tak właśnie wyglądają. Swoją obecnością chcieli pokazać, że to co widzimy w mediach, ma niewiele wspólnego z tym, co się dzieje tu i teraz. I że media, które przez lata obrażały prezydenta, obrażały także ich. Miliony ludzi, które głosowały na Lecha Kaczyńskiego - mówiła poniedziałkowemu "Super Expresowi" współautorka filmu Ewa Stankiewicz.

Chyba zbyt łatwo Ewa Stankiewicz wyciąga wnioski. Niby dlaczego ludzie, którzy głosowali na Lecha Kaczyńskiego i PiS, mieli wewnętrznie emigrować? Przecież prezydentem był polityk, na którego głosowali. Prawo i Sprawiedliwość jest w Sejmie największą partią opozycyjną. Oddało w 2007 r. władzę, nie w wyniku spisku, "układu", tylko w demokratycznych wyborach. Przerażające jest też to, że ludzie wypowiadający się w tym filmie nie dopuszczają myśli, że ktoś może mieć inne poglądy. Uznają to za efekt manipulacji, prania mózgów jakiś tajnych, niezidentyfikowanych sił.

Prezydent Lech Kaczyński był przez media oceniany jak każdy polityk. Nie do obronienia jest teza, że to media traktowały go surowo, wyszydzały i ośmieszały, a naród swoje wiedział. Bo prezydent miał bardzo duży elektorat negatywny, o czym świadczyły sondaże (według rozmówców wybranych przez twórców filmu - fałszowane).

To jasne, że po tragicznej śmierci prezydenta, w okresie żałoby wszyscy staramy się pamiętać i podkreślać dobre cechy tej prezydentury, patriotyzm Lecha Kaczyńskiego, czy jego osobistą uczciwość. Na oceny będzie czas, gdy opadną emocje. Nie mam jednak wątpliwości, że spora część Polaków - ta, która na Lecha Kaczyńskiego nie zamierzała głosować ponownie - nie oceniała tej prezydentury dobrze. Bo choć teraz wielu o tym zapomina, Lech Kaczyński często Polaków dzielił, a nie jednoczył. Nigdy nie stał się prezydentem wszystkich Polaków, raczej narzędziem PiS w walce politycznej.

To dzielenie jest nawet obecne w żałobie. Prawicowi publicyści od kilku dni dywagują kto ma prawo płakać po prezydenckiej parze, a kto nie, bo był złym Polakiem i złym patriotą. Ten sam ton pobrzmiewa niestety w wypowiedziach ludzi, z którymi autorzy rozmawiają. To przykre, że nawet w takiej chwili są ludzie, którzy tak chętnie piętnują innych.

3. Prawdziwi Polacy pod Pałacem

Kto przyszedł pod Pałac Prezydencki? Otóż prawdziwi Polacy, z polskich domów, patrioci. To znaczy, że ci którzy nie przyszli pod Pałac są gorszymi Polakami? Nie-Polakami? Trzeba im dać paszport bezpaństwowca i pogonić z kraju?

"Policzyliśmy się", "Byłem tu na placu w 1979 r. na mszy papieskiej, teraz czuję się też tak samo", "Przyszedłem tu odnaleźć ducha 1980 r.", "Przedstawiali nas jako jednostki, mohery, a nas jest bardzo dużo" - co chwila pada z ekranu.

Rozmówcy troskali się o Polskę, o to co się z nią stanie po śmierci Lecha Kaczyńskiego. Czyżby prezydent był jedynym patriotą w tym kraju? Ci sami ludzie, którzy złorzeczą na złe, jednostronne oceny prezydenta przed katastrofą, teraz chętnie przypinają łatkę innym. I to nie byle jaką, bo zdrajców, nie kochających Polski, działających w interesie... no właśnie: kogo? Brukseli? Niemców? Rosjan?

Według Ewy Stankiewicz, ludzie przyszli pod Pałac Prezydencki w poszukiwaniu źródeł pierwszej "Solidarności", która walczyła o pluralizm i wolność słowa.

Co wspólnego z wolnością słowa ma zawłaszczenie przez PiS i SLD publicznych mediów i ordynarna agitka, jaką teraz codziennie prowadzi TVP1 (w podziale łupów przypadła PiS-owi). Myślę, że to kolejny film do zrobienia, choć pewnie już nie dla dzielnego duetu: Stankiewicz-Pospieszalski.

4. Co trzeba - zrobić? Zagłosować na patriotów.

Konstrukcja filmu logicznie do takiego wniosku prowadzi. Jeden z rozmówców tłumaczy i jest oklaskiwany przez stojących wokół ludzi: "Możemy swoją wolę wyrazić w wyborach."

Inny wcześniej mówi, że przez katastrofę została zachwiana równowaga na scenie politycznej. Trzeba więc ją przywrócić.

Film został nadany przez TVP1 w kilka godzin po tym, jak Jarosław Kaczyński ogłosił, że wystartuje w wyborach prezydenckich by "dokończyć misję" - brata i tych patriotów, którzy zginęli pod Smoleńskiem.

Jan Pospieszalski i Ewa Stankiewicz zrobili Jarosławowi Kaczyńskiemu prezent - darmowy dwugodzinny klip wyborczy. No, może nie całkiem darmowy - bo za publiczne pieniądze publicznej telewizji.

Agata Nowakowska

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - www.wyborcza.pl © Agora SA

W Wyborczej pojawił się też inny artykuł na temat tego filmu, nazwanego "Solidarni 2010"...

W Salonie24, ku memu zdumieniu, krytycznie wypowiedziała się o filmie pani Janina Jankowska - przewodnicząca Rady Programowej TVP. Za co spotkała ją ostra reprymenda...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ja bym zrobiła tak samo jak Jan Pospieszalski i Ewa Stankiewicz...gratulacje!!! super prawdziwy film...i oby takich więcej...

jotesz pisze...

No to się różnimy...
:)