18 mar 2009

Tekstowisko bulgocze...

Chyba czasownik bulgocze jest lepszy niż wrze. Myślę, że wszyscy powinni udać się na co najmniej tygodniowy post. Nie napisano by niepotrzebnych słów, nie ogłoszono by niepotrzebnych deklaracji.

Sergiusz, czyli administrator, czyli zarządca adminokracji, czyli właściciel TXT, czyli autor, współautor i egzekutor regulaminu, ogłosił wynik testu, którego nie zdaliśmy jako świadomi konfederaci. Tekst Nicponia był bowiem testem na inteligencję i wrażliwość demokratyczną. Wystarczyło bowiem zgłosić nadużycie i gdyby znalazło się trzech oburzonych - tekst by poszedł do zamrażarki. Nikt tego nie zrobił!

Dlaczego ja nawet o tym nie pomyślałem? Dlatego że:
1. Nicpoń był u zarania TXT i sam odszedł, gdy mu się ono "zlewaczyło", ale wracał sporadycznie, więc ma takie samo prawo być w tekstowisku jak ja.
2. Wyrzucenie Nicponia czy tylko jego tekstu nic nie da, bo Nicpoń i tak istnieje, i myślenia nie zmieni, więc może ciekawe jest mieć możliwość poznawania takich ludzi jak on, choćby dlatego, że SĄ.
3. Oburzając się na wyrzucanie czy zamrażanie Mad Doga czy Docenta Stopczyka albo Renaty muszę się oburzać na wyrzucanie Nicponia - taki smak tego, o czym już pisał Wolter!
4. Mi wystarczy niesmak po przeczytaniu tekstu Nicponia, pokiwanie głową nad głupotą tego zadufanego w sobie ultraumysła i obojętne wyjście z notki, bez słowa komentarza. Nazwano to ostracyzmem, co jest częściowo słuszne, bo na ostrakonach pisano nazwisko tego typa, którego większość, jeśli taka się wypowiedziała, miała chęć wyrzucić z polis...
5. Chyba wystarczy ...

Jak na post byłem chyba niekonsekwentny, bo TXT ciągle otwarte do podglądania. Milczącego, ale jednak. Więc zamknąłem. Została mi tylko taka refleksja, że jakoś zbiegli się bliscy Nicponiowi blogerzy. Referent pogratulował mu od razu notki, którą adminokracja wywindowała na sam szczyt. Rollingpol włączył się w klarowanie, że sytuacja jest klarowna. W sumie nic się nie stało, a jak lewactwo wypadnie, to jego strata a korzyść TXT.

Oczywiście znowu staje się ważne, kto jest kim. Czy lewakiem, czy prawakiem? Kto ustala kryteria? Lewacy i prawacy - dla siebie nawzajem. Ja, jako centrysta, nie istnieję. Jeśli sam się nie opowiem, kim jestem, to za mnie zostanie to zrobione. Jak już to robiono w Salonie24. Tam byłem bolszewikiem, Żydem, lewakiem. W TXT aż tak nie było. Tu mogłem najwyżej pośrednio odnieść do siebie, że jeśli czytam Wyborczą, to jestem jak bezmózgi automat zaprogramowany na politykę Michnika i wrogów PiS-u. Pokrywano to co prawda pozornym pluralizmem, w którym wyklinano na równi i Wyborczą i Nasz Dziennik, zrównując "michnikowszczyznę" z "rydzykowszczyzną".

2 komentarze:

Radecki pisze...

Nie istnieje nic takiego jak lewak i prawak. To tylko bezwartościowe etykietki.
Pozdrawiam
Radecki

jotesz pisze...

Radku, oczywista oczywistość. Dla ciebie, czy dla mnie. Ale to nasza ocena. Wszyscy naokoło tworzą takie etykietki i bardzo się do nich przywiązują...