Żegnaj Elvisie!
Był z nami kilka lat, od parotygodniowego kociego dzieciństwa. Amerykański Maine Coon, rodem z Wrocławia. Córki miały mu nadać imię momentalnie kojarzące się z Ameryką. Stał się Elvisem. Popularnie zwany był Niuniusiem. Jeszcze w sobotę wieczorem przyszedł po dobowej nieobecności. Pomiauczał trochę, napił się wody i znowu gdzieś zniknął. Teraz wiem, że przyszedł się pożegnać. Dziś znalazłem go za płotem, pod gęstymi ligustrami. Nawet nie wiemy, czy został otruty, czy zatruł się czymś przypadkiem, czy jakaś nagła choroba go uśmierciła. Posadziłem na nim wielką kępę host. Będą się teraz smutno kojarzyć. Latem zakwitną...
1 komentarz:
Przykro mi :(( Wiem jak trudno pogodzić sie ze śmiercia przyjaciela, członka rodziny. Sama straciłąm 2 koty , jestem wielbicielką zwierząt, mam starego chorego psa z którym jestem juz od wielu, wielu lat, mam też koty. Nie wyobrażam sobie , ze kiedyś odejdą, ale wiem , ze takie jest zycie, dlatego ciesze sie kazdya chwilą z nimi.
Prześlij komentarz