3 gru 2009

F A G O T

Fagot, to moja kolejna fascynacja instrumentalna. Instrument dęty drewniany, co widać, więc i laik uwierzy. Długa, ponad metrowa rura z drewna klonowego, trzymana przez muzyka dumnie w pionie, niby pika. Dmucha się co prawda w cieniutką rurkę, ale dźwięk wydobywa się dostojny. Jak podaje Wiki “instrument charakteryzuje się głębokim, melancholijnym i bardzo naturalnym brzmieniem”. Święta prawda! Bardziej zdziwiła mnie informacja o zastosowaniu – “wykorzystywany jest w orkiestrze kameralnej, symfonicznej, jako instrument solowy, w jazzie oraz w różnego typu zespołach instrumentalnych.”

Otóż w jazzie spotkałem fagot jedyny raz! I to na żywo, własnymi uszami. Było to przed wielu laty, gdy wrocławski festiwal studencki Jazz Nad Odrą był wielką imprezą, na która waliły tłumy. Z Krakowa przyjechał zespół Laboratorium. W zespole grał Marek Stryszowski na fagocie! Tylko jego naprawdę słuchałem, choć rządził pianista Janusz Grzywacz. Ale ten fagot grający jazz to było fascynujące zjawisko i niespotykane! Rewelacja! Przynajmniej dla mnie. Chyba wyłącznie dla mnie, bo szybko pan Marek rzucił w kąt fagot i zamienił go na saksofon. Ale saksofonistów było wielu, i do tego dużo lepszych. A mógł stać się wyjątkowym fagocistą jazowym...

Fagot w swoim żywiole można usłyszeć w kompozycjach Antonia Vivaldiego. Nie mogłem nie zacząć od mego idola. Napisał 39 koncertów na ten czarujący instrument. Mam wszystkie. W różnych wykonaniach. Ostatnio fascynowało mnie to, co z fagotem robi Valerij Popov, czyli po staremu Walerij Popow. Warto posłuchać!

Przed laty katowałem siebie i moją Naj kompozycją, która napisał Ermanno Wolf-Ferrari, włoski kompozytor z pierwszej połowy XX wieku. Fagot śpiewa w niej głęboko, nisko i bardzo spokojnie. Melodia snuje się sennie i hipnotycznie. Moja Naj była w ciąży, a ja naczytałem się, że dziecko słyszy już niskie dźwięki, i warto mu je puszczać. Więc słuchało dziecko muzyki i uspokajało się. W późniejszych latach po urodzeniu córa wcale nie pamiętała tego utworu...



Fascynacja fagotem pochodzi jeszcze z czasów dzieciństwa, gdy zobaczyłem disnejowski film animowany "Uczeń czarnoksiężnika". To bajka zilustrowana muzycznie kompozycją Paula Dukasa, kompozytora francuskiego, po którym niewiele pozostało, bo przed śmiercią zniszczył większość nieopublikowanych dzieł. Przesadny samokrytycyzm! W tym utworze fagot może pokazać, co potrafi. Radzę posłuchać...

2 komentarze:

marek krukowski pisze...

Wolf-Ferrari? Z Jolivetem po drugiej stronie?. Jak miło natknąć się na kogoś, kto to kojarzy. Strimpelatta to w mojej prywatnej klasyfikacji absolutny numer 1 w kategorii muzyka do jedzenia.

jotesz pisze...

Marku - oczywiscie, chodzi o te plyte sowieckiej Melodii. Nie pamietam, ale mozliwe, ze tam tez Popov gral, bo on chyba ich gwiazda nr 1...
:)
ps. co znaki diakryczne google nie lyka!
:(