3 gru 2009

W I O L O N C Z E L A

Wiolonczela, czyli coś pomiędzy skrzypcami a kontrabasem. Bardzo erotyczny instrument, jeśli obsługiwany przez instrumentalistkę. Słusznie unieśmiertelnioną w piosence Marka Grechuty! Też architekta…

Zakochałem się w brzmieniu wiolonczeli będąc studentem w czasach, gdy po niebie latały pterodaktyle. Do wrocławskiego studenckiego teatru Kalambur zaproszono jakąś hiszpańską trupę. Nic nie rozumiałem z tego, co mówili, ale w tle brzmiała muzyka, która mnie zahipnotyzowała. Jeden instrument o aksamitnym, ciemnym i głębokim głosie opowiadał coś podniosłego i ponadczasowego. Potem się dowiedziałem, że to Pablo Casals grał suitę na wiolonczelę solo. Jana Sebastiana Bacha!

Słyszałem już muzykę Bacha, ale tę wszystkim znaną. Preludium i fugę, co to rozpozna ją każdy, choć mało kto potrafi podać tonację i numer z katalogu dzieł. Mi też się myli. Potem Suity Orkiestrowe i zaraz za nimi Koncerty Brandenburskie. Barok mnie zachwycił najpierw muzyką Antonia Vivaldiego. Dość szybko dotarłem do tego, że i Jan Sebastian lubił muzykę Rudego Księdza. Transkrybował jego koncerty na skrzypce w liczbie mnogiej na koncerty na instrumenty klawiszowe w liczbie mnogiej. Bach był więc dla mnie chronologicznie drugi. Do dziś jestem rozdarty między lekkością Włocha a powagą Niemca…

Ale utwory na wiolonczelę solo to był inny wymiar muzyki. Zdumienie, ile może wypowiedzieć jeden instrument zaopatrzony w tak niewiele strun! I szybko odkrycie, że Mistrz Bach stworzył tyle samo utworów na skrzypce solo. Ta muzyka nie kojarzy mi się już zupełnie z jakimś okresem w historii. Z barokiem. Muzyka na instrumenty smyczkowe solo jest ponad czasem – jest Absolutem.

Jest pewien dziennikarz, którego nie lubiłem, bo był naczelnym Gazety Polskiej, której napastliwość i skrajność mi nie odpowiadała. Jest też ten człowiek melomanem, który wzbudza mój najgłębszy szacunek swą miłością do muzyki i kolosalną wiedzą, które przelewa wspaniale na papier. Pisuje teraz w Gazecie Wyborczej. To Piotr Wierzbicki!

Muzyka łagodzi obyczaje. Muzyka Jana Sebastiana Bacha przypomina nam, że jesteśmy ludźmi.

Brak komentarzy: