1 gru 2009

Ponieważ...

...większość z Was nie wie albo nie pamięta, kto to jest lub był RORY GALLAGHER, to pozwolę sobie wspomnieć o tym Gigancie kilka słów z głowy, bo to dobry sprawdzian dla mnie, czy nie szczypie mnie skleroza.

Rory był Gitarzystą. Wielkim Gitarzystą. Jednym z Największych. Rory był Irlandczykiem, z wszelkimi zaletami i wadami tej zacnej nacji. Jedna z wad go zabiła. Duży smak do whiskey. Nie wytrzymała wątroba. Trzeba było ją przeszczepiać. Operacja się udała! Pacjent zmarł. Na pooperacyjne zapalenie płuc…

Rory powinien powalić cały świat na kolana! Ale jemu chyba nie zależało. Grał w małych klubach, na prowincjonalnych festiwalach, nagrywał płyty z wieloma, którzy go prosili. Rory kochał bluesa i grał go genialnie. Najczęściej bardzo ostro – rockowo. Ale potrafił też grać cudowne bluesowe ballady – wolne i smutne.

Początki jego wielkiej sławy to zespół Taste. W tym trio Rory nabierał rozpędu. Oprócz gitary potrafił zagrać na saksofonie. Chyba właśnie od jego nagrań zaakceptowałem saksofon w bluesie i rocku. Taste nagrało niewiele płyt, ale wszystkie były bardzo znaczące. Dwie były koncertówkami. Jedna z nich zarejestrowana została na wyspie Wight, gdy Rory grał dla kilkuset tysięcy słuchaczy. Szkoda, że Taste nie zagrali na Woodstock! Rolling Stonesi do dziś żałują podobno...

Ponieważ RORY GALLAGHER jest muzykiem ważnym w historii bluesa i rocka, to dalej będę go wspominać. Z tego co pamiętam, to nie pamiętam, by Rory przyjeżdżał do Polski. Wiki też nic o tym nie wspomina

Teraz wypada zamieścić kilka jutubek, by zachęcić zainteresowanych lub zaintrygowanych…

Brak komentarzy: