21 maj 2008

GDY ŻYŁY DINOZAURY (9)

Doszedłem do ściany, czyli do końca spisanych wspomnień łagrowych. Teraz trzeba poddać szare komórki torturze przypominania. Zastosuję chyba metodę luźnych skojarzeń – co się przypomni, obojętnie w jakiej kolejności.
.
Zacznę od tego, co budowaliśmy. Czekała na nas praca przy budowie swinarników. Wzorcowe już stały w równych odstępach. Były to szopy szerokie na jakieś dziesięć metrów, za to długie na kilkadziesiąt.. Kryte niezbyt stromymi, dwuspadowymi dachami. Ściany miały drewniane, z solidnych bali, wsuwanych poziomo pomiędzy ceglane filary. Obok tych istniejących chlewów było obszerne pole, na którym miały się pojawić kolejne szopy przez nas zbudowane.
.
Zaczynaliśmy od początku, co dla mnie, studenta architektury, było dość interesujące, choć technologia i wykonanie zapowiadało się na raczej prostackie. Tak pewnie budowano przez setki lat, więc miałem od razu zajęcia z historii architektury. Najpierw należało wykopać doły na fundamenty pod wspomniane ceglane filary. Każdy dostał szpadel i łopatę i ruszył do swego przydziałowego miejsca. Filary były na dwie cegły, więc doły miały nieco mniej niż metr na metr. Pierwsze wbicie szpadli w ziemię...
.
Pierwsze zdumienie! Jedni trafili na tak zbitą ziemię, że musieli poprosić o kilofy, by kruszyć wierzchnią, zbitą i twardą jak beton ziemię. Inni znaleźli się na gruncie, który był podejrzanie elastyczny – gdy się na nim podskoczyło to falował jak trzęsawisko. Leningrad pobudowano blisko morza, na terenach podmokłych, poprzecinanych rzekami, rzeczkami i różnymi kanałami. Do dziś nazywany jest „Wenecją Północy”. Dalekie obrzeża metropolii też były podmokłe i bagniste. Dlatego niektórzy z nas wkuwali się w ziemię a inni, kilka metrów dalej, wybierali z dołu osuwające się błocko. Kilka dni upłynęło, nim uporaliśmy się z tymi dołami fundamentowymi.
.
Kolejny etap to betonowanie dołów fundamentowych. Okazało się to poważnym przedsięwzięciem logistycznym. Skomplikowanym wielce. Zrodziło też masę problemów. Do produkcji mieszanki cementowej towarzysze radzieccy podeszli po komsomolsku metodycznie. Przywieźli dechy, z których cieśle sowchozowi sprawnie zbili duży kwadratowy basen z niewysokim brzegiem. Przyglądaliśmy się temu zdumieni. Dzieło to przypominało mi nieco podobne zbiorniki, które jako dzieciak widywałem na wsi. W nich motykami ręcznie mieszało się zaprawę wapienną czy cementową do murowania jakichś wsiowych budek.
.
Nie myliłem się! Zwieziono piasek oraz dostarczono motyki z długimi trzonkami. Nad głowami przelatywały niekiedy potężne odrzutowce pasażerskie, dowożące turystów do Leningradu. My tkwiliśmy w czasach Kazimierza Wielkiego, który zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną. Łącznikiem ze współczesnością miał być cement. W średniowieczu używano tylko wapna…

Brak komentarzy: