19 lut 2009

Janis Joplin

Czytam biografię Janis Joplin i męczę się jak potępieniec! Wiedziałem od zawsze, że się narkotyzowała i chlała i że to ją uśmierciło. Ale nie przypuszczałem nawet jak to wyglądało naprawdę. Cud, że dożyła do wieku, w którym zmarła.

W jej przypadku życie to były wyłącznie "sex, drugs and rock'n'roll". Dokładnie w wymienionej kolejności...

Złościłem się i wcześniej, czytając choćby historię zespołu Free, jednego z moich najulubieńszych, w której przerażający jest opis narkotykowego staczania się po równi pochyłej gitarzysty Paula Kossoffa . Podobnie straszne były wspomnienia Marianne Faithfull i Erica Claptona. Im, na szczęście, udało się wymknąć z objęć potwora narkomanii.

Ale w historii Janis Joplin historia destrukcji jest chyba najstraszliwsza. Nawet nie wiem, czy polecić komukolwiek tę książkę. Mnie ona koszmarnie dołuje!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

hej, wychowalam sie na Janis, mnie rowniez ta ksiazka przyspozyla slabosci...a najgorsze jest to, ze, ja mnie sie wydaje, oni tak chcieli, planowali od poczatku skonczyc w narkotycznej mgle. gdzie lezy granica mniedzy odwaga a glupota? a a artyzmem?