Wszystkie imiona moich kotów. Moich?
Koty bywają w mym domu od dawna. Teraz jest to brat i siostra - najlepszy wybór pod słońcem! Dlaczego? Nigdy się nie nudzą...
Imiona kocie? Teraz to Filomena i Felicjan. Pompatyczne? Filomena tak naprawdę pochodzi od kota Filemona, więc powinna się zwać Filemoną, ale Moje Panie lekko poprawiły. Felicjan dobrze pasował do Filomeny. Poza tym, jest zupełnym safandułą - jak Dulski. Mi się to podobało, bo od lat obserwuję karierę ślicznej włoskiej gitarzystki klasycznej Filomeny Moretti...
Przed rodzeństwem był Elvis. Też dęte? Był stuprocentowym mainecoonem i poprosiłem córki, by znalazły mu imię momentalnie kojarzące się ze Stanami Zjednoczonymi, krajem w którym powstała rasa tych wspaniałych i pracowitych kotów. Starsza powiedziała Elvis i to było to!
Przed Evisem była Fredka. Sama do nas przyszła. Stara ruda kocica. Akurat zmarł Freddie Mercury, którego lubiła moja Naj, więc tak ją nazwała. Fredka mieszka od lat po sąsiedzku, bo polubiła miskę Misia, psa sąsiadów, którego całkowicie zdominowała. Wkrótce i sąsiadów. Lekko przyszła - lekko poszła. Kotów się nie ma. To one mają nas!
A na początku była Kicia. Czarną znajdę znalazła Starsza, wracając ze szkoły. Ukrywała ją w pudełku po butach przez ponad tydzień, zanim się wydało. Akurat myślałem o kocie, bo po domu buszowała jesienna mysz, która przekradła się z ogrodu. Dopadłem ją w spiżarce, ale myśl o kocie pozostała. Więc Kicia też pozostała. Odeszła od nas, gdy w domu znalazła się Wiśka - szorstkowłosa jamniczka. Nie lubiła żywiołowego hałasu i psich dowodów czułości. Dwa domy dalej odkryła parę stęsknionych dzieciaków. Ich mama długo przepraszała, że Kicia do nich wywędrowała, ale ją przekonywałem, że koty same wybierają ludzi...
Konkluzja ostateczna? Chyba nasze koty dostają imiona kojarzące się z muzyką. Wprost lub pokrętnie. W końcu mruczą bardzo melodyjnie.
ps. z inspiracji Drugiej Strony...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz