Wrocławska Mediateka to mój stały filmopój. Akurat zamknięty z okazji festiwalu filmowego, dlatego można było wypożyczyć nie dwa a trzy dvd i nie na trzy dni a na dwa tygodnie. Wśród wybranych z półki pozycji jedna poruszyła mnie mocno. “Cadillac Records”!
Na okładce reklamka: “Cadillac Records to hit ze szczytów list przebojów! Nareszcie powstał film o prawdziwych początkach rock and rolla.” I nazwiska wykonawców: Adrien Brody, Jeffrey Wright i Beyonce Knowles. Ta ostatnia jako Etta James, a ten pierwszy jako Leonard Chess! O pannie Beyonce wiem, że młodzież ja lubi, za to o Ettcie wiem, że ja ją lubię.
Leonard Chess, to polski Żyd z Częstochowy, który przed wrześniem 1939 wyjechał do USA, gdzie założył wielce zasłużoną w propagowanie bluesa wytwórnię Chess Records. I o tym jest film.
Nic o tym filmie wcześniej nie słyszałem. A premierę miał 5 grudnia 2008. W polskich kinach się nie zjawił, tylko od razu od 21 kwietnia na dvd. Szkoda, bo ze względu na fantastyczną muzykę chętnie obejrzałbym ten obraz w porządnym, świetnie nienagłośnionym kinie.
Film opowiada o karierach Muddy’ego Watersa, Howlin’ Wolfa, Little Waltera i Etty Jones, czyli sztandarowych postaci bluesa z przełomu lat 50-tych i 60-tych, o wzlocie i przygaśnięciu tej muzyki, o początkach rock and rolla i pierwszych sukcesach Chucka Berry’ego. Kończy się sceną, w której właśnie przygaśnięte gwiazdy wyjeżdżają na zaproszenie Rolling Stonesów do Anglii, gdzie nastąpi entuzjastyczne odkrycie ich muzyki przez europejską młodzież. Ich gwiazda już nigdy nie przygasła!
Oglądałem ten film z wielką, dawno nie odczuwaną radością, dlatego serdecznie polecam! Ci, którzy takiej muzyki nie znają, odkryją ją być może z zadowoleniem, czego wszystkim życzę.