Nick czy imię i nazwisko?
Już mi się zdarzyło w sieci podać swoje imię i nazwisko, by z odsłoniętą przyłbicą odpowiedzieć blogerowi, który z imienia i nazwiska podpisan wygłosił poglądy, które mnie zbulwersowały. Z tym imieniem i nazwiskiem jest jak w starym kawale: “moje imię i nazwisko nic panu nie powie”. Sprawdzałem w googlu – istnieje tam mój “klon”, wymieniony w większej ilości linków niż ja, który w takiej formie niemal nie istnieję. Trudno konkurować urbaniście z fizykiem teoretycznym, zwłaszcza publikującym prace naukowe. Mój klon niewiele z tego ma, bo odpowiedział mi, że za chlebem musiał wyjechać ze swego ośrodka naukowego do niemieckiej firmy elektronicznej.
Spróbowałem poszukać siebie w “naszej klasie”. Mnie tam nie ma, bo po krzykliwej akcji o niepewnym chronieniu danych osobowych zostałem tam jako Jacek Sz., za to moich klonów naliczyłem dziewiętnastu! Więc ze mną, anonimowym, jest nas w “naszej klasie” dwudziestu!!! Ta dziewiętnastka nie pisuje w sieci, skoro nie ma ich śladu w googlu, ale istnieje w realu. W swoich środowiskach są znani z mojego imienia i mojego nazwiska! Dopiero przy imionach rodziców i nazwisku rodowym matki pojawiły by się różnice.
Już dawno temu uzmysłowiłem sobie, że w sieci “moje imię i nazwisko nic panu nie powie”. Natomiast jotesz się wyemancypował, stał się autonomiczny. Jest łatwiejszy do odszukania googlem. Wyskakuje podczas szukania tematów muzycznych albo wśród miłośników funkii. Bywał w Salonie24, poszedł do TXT, ma gdzieś swoją chałupę na chamopolu. Próbował uwić jakieś gniazda w dziwnych miejscach. Przysiada gdzieś na gałęzi i zakracze…
Zaczynając blogowanie należy liczyć się z tym, że nick może nam ukraść imię i nazwisko, które po jakimś czasie staje się mało ważne, niezauważalne. Szkoda, że nie pomyślałem o tym na początku!:)