Czat pod bombami - na marginesie konfliktu...
"Le Monde" Jean-Marc Manach/24.07.2006
W internecie zaczynają pojawiać się zalążki prawdziwego dialogu internautów izraelskich i libańskich
Konflikt na Bliskim Wschodzie to nie tylko starcie dwóch państw. Blogi, filmy wideo i dyskusje internautów pokazują dramat i emocje żyjących tam ludzi.
W 2003 roku iracki bloger z Bagdadu o pseudonimie Salam Pax umożliwił milionom internautów śledzenie na żywo postępów wojsk amerykańskich. „Blogosfera” huczała wówczas od polemik: czy Stany Zjednoczone słusznie rozpętały wojnę?, chodzi o inwazję czy o wyzwolenie?. Iracki bloger skupił na sobie uwagę nie tylko dzięki temu, że pisał po angielsku, ale przede wszystkim dlatego, że był praktycznie jedyną osobą w swoim kraju prowadzącą takie zapiski.
Podczas wojny w Libanie sytuacja jest zupełnie inna – istnieją całe legiony Salamów Paxów, zarówno po stronie libańskiej, jak i izraelskiej. Utworzono nawet serwisy, aby ich spisać, pogrupować blogi i ułatwić porozumiewanie się: Jblogosphere i Webster po stronie izraelskiej, OpenLebanon lub Lebanese Blogger Forum po stronie libańskiej. The Truth Laid Bear grupuje blogerów po obu stronach granicy, a także Palestyńczyków.
Można tu znaleźć międzynarodowe kalendarze manifestacji proizraelskich i prolibańskich, telefony do służb ratowniczych, Czerwonego Krzyża, banków krwi, propagandowe zdjęcia i taśmy wideo, zbyt szokujące, by je rozpowszechniać w zachodnich mediach.
Większość Izraelczyków popiera w internecie działania swojej armii i niepokoi się atakami rakietowymi Hezbollahu. Inni krytykują pokrętny sposób komentowania wydarzeń przez wspólnotę międzynarodową. I tak Ezra Pundit uważa CNN za organ propagandy Hezbollahu. Po stronie libańskiej dominują oburzenie z powodu gwałtowności izraelskich bombardowań, których skutkiem jest duża liczba zabitych cywilów (Blogging Beirut, oraz opinie, że armia izraelska chce bardziej zniszczyć sam kraj niż Hezbollah (Stop Destroying Lebanon).
Ale najbardziej godne uwagi jest to, że obok gwałtownych ataków i emocjonalnych reakcji zaczynają pojawiać się zalążki prawdziwego dialogu internautów izraelskich i libańskich. Lekceważą oni różnice polityczne i korzystają z humanitarnej, żeby nie powiedzieć intymnej właściwości blogów, by prowadzić rozmowy, na jakie żadne tradycyjne media nie mogłyby sobie pozwolić.
27-letni Ramzi mieszka w Bejrucie. W pierwszym wpisie do swego blogu, dokładnie dwa lata temu, opowiadał o niedogodnościach życia w kraju do tego stopnia opanowanym przez turystów, że trudno jest znaleźć miejsce na kawiarnianym tarasie. (...) Dzisiaj komentuje „izraelską agresję” za pomocą wstawek publicystycznych, z nutką humoru i poezji. Napisało do niego wielu Izraelczyków, którzy protestują przeciw „zamętowi” wywołanemu przez wojnę, wyrażają nadzieję na szybkie zakończenie konfliktu i wzywają do pokoju między „sąsiadami”. Ramzi podsumował to krótko: „W internecie wojna się personifikuje”, dzięki blogom, amatorskim nagraniom wideo i komentarzom internautów.
Zdaniem Lisy Goldman, kanadyjsko-izraelskiej dziennikarki i blogerki mieszkającej w Tel-Awiwie, po raz pierwszy „obywatele wrogich krajów prowadzą rozmowę w sytuacji, gdy spadają na nich pociski rakietowe”. Przykładów jest wiele. Na jej wpis poświęcony antywojennej manifestacji w ostatnią niedzielę pierwsza zareagowała Libanka, która potępiła oblężenie, niszczenie jej kraju i zabijanie cywili, ale dodała: „Z ludźmi takimi jak Pani będziemy kontynuować dialog, nie mamy innego wyboru”.(...)
Od kilku nocy Lisa rozmawia na czacie z Libańczykiem, którego poznała przez blog. Siedząc na dachu swego domu w Bejrucie, podczas gdy izraelskie rakiety spadają na miasto, relacjonuje „w sposób głęboko ludzki i osobisty” wrażenia, jakich „nie mógłby oddać żaden artykuł prasowy czy reportaż telewizyjny”. (...)
Kiedy nienawiść minie, niektórzy przypomną sobie osobiste kontakty z wrogami. Snując marzenia, że następna generacja polityków i liderów gospodarczych z Libanu i Izraela skorzysta z takich ścisłych relacji, Lisa Goldman stwierdza: „Nie jest łatwo zabić kogoś, kogo się zna jako osobę, a nie tylko jako »nieprzyjaciela«”.
I tu w zaskakujący sposób blogosfera wpływa na całą sferę życia ludzi uczestniczących, często wbrew własnej woli, w morderczym konflikcie, w węźle gordyjskim, splątanym przez polityków w 1948 roku. Oby blogosfera zacząła łączyć ludzi a przynajmniej, by pozwoliła im rozumieć się wzajemnie...