10 mar 2008

Nick czy imię i nazwisko?

Już mi się zdarzyło w sieci podać swoje imię i nazwisko, by z odsłoniętą przyłbicą odpowiedzieć blogerowi, który z imienia i nazwiska podpisan wygłosił poglądy, które mnie zbulwersowały. Z tym imieniem i nazwiskiem jest jak w starym kawale: “moje imię i nazwisko nic panu nie powie”. Sprawdzałem w googlu – istnieje tam mój “klon”, wymieniony w większej ilości linków niż ja, który w takiej formie niemal nie istnieję. Trudno konkurować urbaniście z fizykiem teoretycznym, zwłaszcza publikującym prace naukowe. Mój klon niewiele z tego ma, bo odpowiedział mi, że za chlebem musiał wyjechać ze swego ośrodka naukowego do niemieckiej firmy elektronicznej.

Spróbowałem poszukać siebie w “naszej klasie”. Mnie tam nie ma, bo po krzykliwej akcji o niepewnym chronieniu danych osobowych zostałem tam jako Jacek Sz., za to moich klonów naliczyłem dziewiętnastu! Więc ze mną, anonimowym, jest nas w “naszej klasie” dwudziestu!!! Ta dziewiętnastka nie pisuje w sieci, skoro nie ma ich śladu w googlu, ale istnieje w realu. W swoich środowiskach są znani z mojego imienia i mojego nazwiska! Dopiero przy imionach rodziców i nazwisku rodowym matki pojawiły by się różnice.

Już dawno temu uzmysłowiłem sobie, że w sieci “moje imię i nazwisko nic panu nie powie”. Natomiast jotesz się wyemancypował, stał się autonomiczny. Jest łatwiejszy do odszukania googlem. Wyskakuje podczas szukania tematów muzycznych albo wśród miłośników funkii. Bywał w Salonie24, poszedł do TXT, ma gdzieś swoją chałupę na chamopolu. Próbował uwić jakieś gniazda w dziwnych miejscach. Przysiada gdzieś na gałęzi i zakracze…

Zaczynając blogowanie należy liczyć się z tym, że nick może nam ukraść imię i nazwisko, które po jakimś czasie staje się mało ważne, niezauważalne. Szkoda, że nie pomyślałem o tym na początku!:)

5 mar 2008

Pora wracać do gniazda...

Idzie wiosna, podobno już gdzieś wróciły bociany!

Ja, jak ten bocian, odleciałem do innych krajów blogowych.

Najpierw skusiło mnie do Salonu24. Byłem tam dość długo, prawdę pisząc, jestem tam do teraz, choć rzadko czytuję i jeszcze rzadziej pisuję ! Sprawiłem sobie takie urządzonko do podglądania - netvibes. Mogę w nim zaglądać, co w trawie piszczy i nawet początek piszczenia przeczytać. W S24 po obejrzeniu początku, ostatnio zupełnie nie chce mi się oglądać reszty. Będąc tam długo nauczyłem się przewidywania co dany tuz ma do napisania na każdy temat i już mnie pogłębianie tej wiedzy nie bawi. Grupa takich niezadowolonych założyła Tekstowisko.

Zagnieździłem się w Tekstowisku i było mi tam wygodnie. Są tam ciekawi ludzie, którzy ciekawie pisują. Znalazłem też i takich, którzy mnie nie bawią, więc ich omijam. Na szczęście, takich do omijania jest zdecydowanie mniej niż w S24, więc meandrowania i kluczenia nie tak wiele. Ostatnio jednak coś się pogięło - niektórzy, zwłaszcza twórcy TXT, zwalają na Emmę, że niby huragan zaniżył ludziom poczucie humoru a zawyżył nadwrażliwość. Biedni meteopaci...

Gorzej, że i z TeXTowiska zaczęli ludzie odchodzić demonstracyjnie. Zabierają torebeczkę, wkładają do niej łopatkę, grabki i wiaderko, i wychodzą. Likwidują też cały dorobek, by pozostali nie czerpali nieuprawnionej radości z ich twórczej pracy. Można napisać - z ich krwawicy! Ja nie mam zamiaru odchodzić, bo zdecydowanie w Tekstowisku przeważa rozwaga, sympatia, zrozumienie i empatia nad chamstwem, nietolerancją czy trollingiem. Poza tym opłaciłem swój czasowy pobyt, więc szkoda kasy na odejście bez powodu! :)

Jednak uzmysłowiłem sobie, że ta stara chata, stercząca na chamopolu, to moja główna kwatera blogowa a cała reszta to jakieś filie, dacze czy mieszkania służbowe. Więc odkurzam kąty, sprzątam obejście i wracam!